Czar tajemnicy

Nie zatracajcie pokolenia domów Kaatowych z pośrodku Lewitów.
4 Mojż. 4:18

Chęć zobaczenia na własne oczy jest w nas przemożna. Ilekroć na autostradzie zdarzy się wypadek, po drugiej stronie bez szczególnego powodu tworzy się korek. Niektórzy zwalniają ze względów bezpieczeństwa. Zdecydowana większość jednak po to, żeby się przyjrzeć. Co jest w nas takiego, że musimy zobaczyć, że choćbyśmy widzieli tysiąc reprodukcji Monalisy, to i tak będziemy się tłoczyć w Luwrze, żeby ponad głowami innych ciekawskich sfotografować swoją własną komórką słynne malowidło?

Bóg pod karą śmierci zabronił oglądania świętych przedmiotów w Przybytku. By nie wystawiać Kehatytów na pokusę i nie narażać ich na śmierć z powodu nieumyślnego spojrzenia na lśniące złotem sprzęty, Bóg nakazał je przy zwijaniu Przybytku najpierw zapakować. Wiele rzeczy Bóg zasłaniał po to, byśmy ich nie oglądali na własne oczy, ale dowiadywali się o nich od świadków.

Jest jakiś urok w tajemnicy. Do niedawna sztuka obrazowania nie była tak powszechna jak dzisiaj. Ludzie oczytani znali bardzo wiele rzeczy tylko z opisów. Dzisiaj prawie wszystko można zobaczyć. Ale czy to dobrze? Czy nie lepiej byłoby jednak zrezygnować z obrazowania, przeczytać, posłuchać, zamknąć oczy i pomarzyć?

Mam nadzieję, że nie pomrzemy dlatego, że patrzymy na tysiące podobieństw skrzyni przymierza, świecznika, stołu, przybytku, świątyni i nawet tego, co nigdy nie istniało, jak świątyni Ezechiela, Nowego Jeruzalem, itp. Ale nawet jeśli nie pomrzemy, to warto czasami świadomie zrezygnować z obrazowania i dać się oczarować niewidzialnej tajemnicy.

Daniel