Kozie Wierchy i namioty w dolinie

I mieszkał Ezaw na górze Seir, a ten Ezaw jest Edom.
1 Mojż. 36:8

Są trzy albo cztery imiona, które kojarzą się ze starszym z bliźniaków urodzonych przez Rebekę. Ponieważ urodził się „kosmaty”, czyli zapewne mocno owłosiony, rodzice nadali mu imię Ezaw. Niełatwo odgadnąć, w jaki sposób imię to wiąże się ze znaczeniem przypisanym mu przez Biblię. Może najbardziej chodzi o podobieństwo graficzne słów: Ajin-Sin-Waw (ESaU) i Sin-Ajin-Resz (SeAR włos, kosmaty, kozioł), gdzie Resz jest trochę podobne do Waw. Góry w których zamieszkał Ezaw wraz ze swoim plemieniem, nazywano SeIR. Czy tak się złożyło, że już wcześniej miały odpowiednią nazwę, czy też nazwano je dopiero od imienia „kudłatego” syna Izaaka, nie wiadomo, tyle tylko, że bardzo podobne słowo SaIR znaczy też kozioł. Być może więc kudłaty Ezaw zamieszkał na Kozich Wierchach?

Późniejsza historia z czerwoną potrawą w tle uzasadnia znaczenie drugiego imienia Esawa – Edom. Trzy litery Alef-Dalet-Mem, tworzące to imię, mogą także oznaczać Adam, czyli człowiek, lub czerwony. Od tego też rdzenia, ale w czasownikowym znaczeniu „milczeć”, wywodzi się jeszcze jedna, symboliczna nazwa krainy Edomitów – Duma, do której prorok kieruje znamienne proroctwo o stróżu w nocy (Izaj. 21:11).

Co wynika ze wszystkich tych określeń i związanych z nimi historii? Jakub i Ezaw to dwie części jednego nasienia. Niby bliźniaczo podobne, ale przecież tak odmienne. Wrażliwy Jakub, mieszkaniec namiotów to emocjonalna i intelektualna strona naszego człowieczeństwa, ta bardziej przypominająca obraz Stworzyciela. Ale jest też w nas ten kosmaty i czerowono-mięsisty element cielesności związany z lasem i dziczyzną. I życzylibyśmy sobie, żeby jak najczęściej tracił on prawa pierwszeństwa na rzecz tego duchowego i wrażliwego; życzylibyśmy sobie, żeby kosmaty mieszkał na Kozich Wierchach i jak najrzadziej schodził w doliny. Ale są i takie momenty, gdy kudłaty powinien uściskać gładkiego, zawrzeć z nim pokój. Bo przecież skazani są na mieszkanie w sąsiednich krajach, jeden w dolinach, drugi na postrzępionych szczytach.

Ostatni Edomici, czyli Idumejczycy, pod wodzą swej niezbyt chlubnej, acz przecież słynnej osobowości – Heroda, stopili się z Izraelitami w jeden naród gdzieś w początkach naszej ery. Odtąd Żydzi będą symbolicznie używać imienia Edom na określenie swych młodszych, duchowych braci – chrześcijan. Ta bliźniacza, ale jednak jakże inna społeczność równie chętnie, inspirowana słowami Pawła (Rzym. 9:13), przypisze sobie pozycję umiłowanego Jakuba, pozostawiając drugorzędne błogosławieństwo starszym braciom, Izraelitom. I jak to z bliźniakami bywa, znów trudno ustalić, kto jest którym.

Ja zaś dla siebie czuję, że jestem i jednym, i drugim. Jestem dwuelementowym, kosmato-gładkim człowiekiem, jestem też chrześcijaninem z narodów, czyli zjudaizowanym Edomitą, z drugiej jednak strony nowa natura chętnie sięga po pierworodne błogosławieństwo Jakuba. I chciałbym zrobić wszystko, by starszy służył młodszemu – zarówno we mnie, jak i w historii. Nie czuję się więc urażony, gdy ktoś wypomni mi moje Edomickie, Adamowe, czy Dumaickie pochodzenie. Nie obrażam się na mojego wewnętrznego, koźlo-kudłatego „Ezawa”. Próbuję się z nim jakoś dogadać, przekupić go prezentami. Ale nie chcę z nim razem mieszkać. Niech kudłaty skacze sobie po swoich Kozich Wierchach. Moje gładkie „ja” woli mieszkać w namiotach urodzajnej doliny Bożych błogosławieństw.

Daniel


Kibuc Yotvata i góry Edomu