Wiara w śmierć

Dnia, którego jeść będziesz z niego, śmiercią umrzesz.
1 Mojż. 2:17

Trudno jest wyobrazić sobie nieistnienie: Co by było, gdy mnie nie było. To dlatego niełatwo jest uwierzyć w śmierć.

Nie ma żadnego „drugiego dna” w śmierci. Człowiek „ulepiony z prochu” i ożywiony mocą Bożego tchnienia natychmiast obraca się w proch, gdy tylko opuści go dech żywota. Staje się zestawem cząstek i molekuł, których w przyrodzie pełno. I nie ma żadnej świadomości w grobie do którego idziemy. Nie ma jej też w biblijnym szeolu i hadesie. Można o tym wszystkim poczytać w Biblii (Psalm 6:6; Kazn. 9:9) i godnej polecenia literaturze. (Np. 5 tom "Wykładów Pisma Świętego", wykład XII, Przedmiot pojednania – człowiek.)

Jest jednak w tej prostocie śmierci wymiar głęboko humanitarny. Po zakończeniu życia człowiek nie męczy się, nie śni żadnych koszmarnych snów, nie obraca się w grobie, ani nie wygląda z niebiańskich okienek na męczarnie swych mniej szczęśliwych bliźnich. Nie gra też w niebie w piłkę ani nie śpiewa w anielskich chórach. Po prostu go nie ma. Istnieje w zapisach pamięci Bożej i ludzkiej, czy to zapisał się dobrze, czy źle.

Zapyta ktoś jednak, a jaką to komu robi różnicę, że wyobrażę sobie jakieś istnienie po śmierci, w tej czy innej formie. Ano robi. Bez wiary w śmierć trudno mówić o wierze w zmartwychwstanie. A wiara w zmartwychwstanie jest zagadnieniem fundamentalnym (Hebr. 6:2). Bez śmierci nie ma sensu zmartwychwstanie, a więc i Jezus na próżno umarł. No i jeszcze taką robi różnicę, że Bóg powiedział „umrzesz”, a wąż powiedział „nie umrzecie”. Wierz, komu chcesz, jeśli tak Ci się podoba. Ja i dom mój będziemy wierzyli Panu.

Daniel


Adam i Ewa, Lucas Cranach Starszy, Würzburg, ok. 1513