Cheszwan 5773 – październik-listopad 2012

Początek zimowego snu

Dobry Ojciec tak ułożył dzień, tydzień i rok, by był w nich czas na pracę i czas na odpoczywanie. Tak jak każdy dzień ma swą noc, jak tydzień ma swój Sabat, tak rok ma zimowy sen przyrody. Dawniej większość ludzi żyła z uprawy ziemi. Zima, spowolnienie wegetacji, była dla nich czasem naturalnego wytchnienia. Wiele się zmieniło od tamtych czasów... dobrze to, czy źle?

Wielki Architekt tak nachylił oś ziemi, by słońca było w tym czasie mniej. Im ostrzejszy klimat, im więcej pracy trzeba w rolę włożyć, tym dłuższy okres snu i tym mniej słońca w tym czasie, by się przyrodzie i ludziom lepiej spało.

Cheszwan to miesiąc, który nam mówi dobranoc... I choć nie zaśniemy niedźwiedzim snem, to damy sobie chwilę wytchnienia, spowolnimy rytmy. Brak słońca, chłód i deszcz ograniczą naszą aktywność ruchową. Ale jest to też czas, gdy spichlerze są pełne, więc ta odrobina lenistwa ma swoje dobre usprawiedliwienie.

W moim zakładzie pracy nie ma zimowego spowolnienia. Może dlatego wpadam czasami w jesienną depresję. Mój organizm sprzęgnięty z rytmem nachylenia osi Ziemi względem Słońca mówi coś innego niż rytm mojej plastikowaej cywilizacji. Ale bronię się jak umiem. Pozwalam sobie na odrobinę jesiennego lenistwa.

A może to właśnie jesienny miesiąc Cheszwan udziela mi pozwolenia na poszuranie nogami po leśnej ścieżce i zagrzebanie trosk w kolorowych jesiennych liściach, które są dziś takie piękne, a jutro przykryte śniegiem znikną, rozpłyną się w nieustającym rytmie Bożej przyrody.

15 października 2012, Daniel