Całe życie

Poświęcenie, noszenie krzyża, jakby nie nazwać tego efektu decyzji „pójdę za Jezusem”, budzi po latach „służby” pytania – co zrobiłam, co robię, jak naśladuję, jak noszę. Czuję na sobie krytyczne spojrzenia młodych, pełnych zapału, no i czego wy dokonaliście? Mama ciągle powtarzająca, że wszystko Panu Bogu poświęciła, to po co tak każe jej cierpieć, po co ją wśród żywych trzyma, kiedy powinna już dawno umrzeć, a już na pewno przed mężem.

Listę musi każdy mieć własną, bo nie mnie osądzać czy uczestniczenie w niedzielnym nabożeństwie, wyjazdy na konwencje, nie robienie szczególnie złych rzeczy, jest wystarczającą ofiarą. Podobnie jak praca, obowiązki domowe. Gdzie elementy służby?

Może pośrodku. Tak trudne czasami do nazwania – pomiędzy.

Elżbieta