Od jakiegoś czasu bardzo wybiórczo słucham wiadomości. Jak czegoś nie rozumiem, pytam męża. Teraz wiem, że mogę zapytać syna, młodzi już na swój sposób rozumieją ten świat.

Elżbieta

Od pucybuta do bankruta


A może niedługo ten system padnie?
Wszak Ameryka, cały czas główna arteria światowej gospodarki, nierozerwalnie złączona ze swym następcą, Chinami, ma niebotyczny, pompowany solidnie od dobrych paru lat, dług publiczny.
A pomysłów skutecznego pozbycia się go, brak.
Wojny jednak nie dały korzyści gospodarczych, pokoju na świecie też nie dały.
Po co te wojny były, a może to jedna wojna, no więc po co ona jest.
Jeszcze trochę Ameryka wytrzyma, zaciśnie pasa, zminimalizuje wydatki, obetnie koszty. Cały czas mają dolinę krzemową, najlepsze uczelnie... a jeśli jednak padnie?
Wydatków już nie będzie trzeba minimalizować, po prostu wydatki znikną, bo zdewaluowany pieniądz wart nie będzie nic. Kredyty staną się niespłacalne, pieniądze niewymierne, a wierzyciele niewierzytelni i co wtedy?
Będziemy chodzić na piechotę? Czy rowerami nagle wszyscy do pracy. Zaraz, zaraz. Jakiej pracy? Zniknie sektor usług, restauracje będą puste. Fabryki zamknięte. Może tylko najpotrzebniejsze produkty zostaną. A środki na służby. Żeby chociaż trochę zostało. Niebezpiecznie po zmroku się zrobi.
Na wieś lepiej będzie wyjechać, jedzenie łatwiej zdobyć... na nadmiar godzin nie będziemy już narzekać, a tęsknić za ciepłą wodą, różnorodnością przypraw, warzyw owoców. Wykwintnym mięsem czy winem. Sieci telefonii zablokowane, Internet zawieszony. Nawet butów nowych, gdy nam się dziura w podeszwie zrobi.


Trochę czasu minie i przyjdzie zarządca uprzątnąć naszą kamienicę. Niektóre mieszkania są ładne, nowe, lub ciut starsze, ale nadal funkcjonalne. Druga klatka zaniedbana, tynk odrapany, okna wybite i śmierdzi, ale przyjdzie zarządca – mądry ze sprzętem i ekipą. Uprzątnie, parkiety wymieni, dziury załata i wywali z szaf trupy.

Z notatnika Jasia D.