Starość, jakie to względne

Kiedyś, po rozpoczęciu roku szkolnego, zagadałam do chłopaków, tak w ramach oswajania ze szkolną rzeczywistością, kto ich czego uczy. Jeden zaczął coś dukać, z trudem przywoływać nazwiska, kolory włosów, drugi rzucił: eee, nas to uczą same stare.

Nie roześmiałam się przy nich, ale potem poczułam się dowartościowana, bo uświadomiłam sobie, że dla nich, wszyscy dorośli powyżej 25 lat – to ludzie w podeszłym wieku. Nie pomogą kolorowe włosy, super modne ciuchy, pseudo młodzieżowe zachowania.

I taty słowa, który prawie do końca swych dni mówił: my młodzi i z upodobaniem śpiewał i przygrywał na harmonijce „najpiękniejsze dni młodości”, tej drugiej pieśni, tuż obok „choć w podeszłych życia latach”, jakby w ogóle nie zauważał.

I znów zaskoczył mnie zapis w Księdze Samuelowej. „Barzilaj był bardzo stary, liczył osiemdziesiąt lat”. To on otoczył króla opieką podczas pobytu w Machanaim, był to bowiem „człowiek bardzo bogaty”. Król chciał się odwdzięczyć i zabrać go do Jerozolimy, ten jednak odmawia, tłumaczy, że nie potrafi już cieszyć się jedzeniem, piciem, wsłuchiwać się w głos śpiewaków, nie chce być ciężarem. chce umrzeć przy grobach ojca i matki.

Dzisiaj nie słyszę, by o osiemdziesięciolatkach mówiono – bardzo stary.

O wiek zwykle pyta mnie lekarz i zawsze się dziwię, to już tyle?

Elżbieta