Zadowolenie

Nie mogę już słuchać – jesteśmy lepsi bo: nie palimy papierosów, nie pijemy wódki, nie chodzimy do kina, na piwo, na zabawy. No dobrze, ale co z tego wynika?

I z jakiegoś wykładu zapamiętane słowa – to wszystko bardzo pięknie, ale to może być dopiero dobry początek, baza, na której można zacząć budowanie czegoś wartościowego. Nie walczyłam z nałogami, ale myślę, że ilość wypalonych papierosów, wypitego alkoholu, obecność na balu, nie może być miernikiem chrześcijańskiego wzrostu. I też nie wystarczy zorganizowanie kolejnej konwencji, kolejnego wystawnego posiłku zborowego.

O tej porze roku jesteśmy lepsi, bo nie kupujemy choinek, nie pójdziemy na bal sylwestrowy i jeszcze karpia nie musimy kupować i paru rzeczy „z okazji”.

„Kto może dobrze czynić, a nie czyni, grzech ma” surowo mówi Ap. Paweł. Ale znowu, dla każdego oznacza to coś innego, ale na pewno nie kryje się za tym oglądanie kolejnego odcinka serialu, godzin spędzonych z pilotem na kanapie – mecze, rozgrywki. Łatwiej nam oceniać, krytykować, analizować czyjeś postępowanie, niż własne. Tak łatwo.

No to, co robić? Słyszę pytanie: co Ty w życiu zrobiłaś?

Wiem, za mało.

Ale nie będę się zastanawiać czy stroik, świąteczno-noworoczna kartka są mi do zbawienia potrzebne. Szkoda mi na to czasu. Barszcz z uszkami ugotuję, stroik postawiłam, kartek kilka wysłałam. I kolędy zanucę. Nawet prezenty dla najbliższych kupiłam.

Elżbieta