Saga

– No to nie ma się z kim ożenić – mruknął Krzyś, kiedy dwie siostry z ożywieniem opowiadały sobie kto, z kim, z której „strony” jest spokrewniony...

Tak mogłaby się zaczynać saga o rodzinach badackich w Polsce. Społeczność zbudowała całkiem interesujące i spore drzewo genealogiczne. I ciekawe jest w którym momencie zapętliło się i napływ „świeżej krwi” został gwałtownie powstrzymany. Cały czas obowiązująca zasada – nie brać „Filistynek”, czy wtedy, gdy po raz pierwszy „zamknięto drzwi”, czy może wtedy, gdy dominowała nauka o tym, by nikt nie „wziął twojej korony”, a może wtedy, gdy nie spełniło się kolejne „tuż, tuż” i młodzi ludzie zamiast biernie oczekiwać na nadejście królestwa, zaczęli zdobywać wykształcenie, budować domy, żyć inaczej. Zamiast biernie czekać, zaczęli sadzić drzewo.

Już kiedyś pojawił się taki pomysł, by spisać nasze dzieje, ale materia jest dość delikatna. Powieść, albo rozbudowana biografia byłaby interesująca, gdyby napisana została rzetelnie, bezstronnie, bez stawiania ocen, ale do tego potrzebnych jest wiele, rozmów, analizy różnych dokumentów, wspomnień. Materiał w wielu zborach jest gotowy, bo są prezentacje, zgromadzone zdjęcia. To praca dla zdeterminowanego detektywa. Byłam niedawno na spotkaniu autorskim z p. Agatą Tuszyńską, która świetnie potrafi pisać o sprawach bolesnych, trudnych. Jej książka biograficzna o Wierze Gran to wzór, jak takie opowieści o powikłanych losach powinno się pisać.

Na razie nie wystarczy mi odwagi, ani umiejętności badawczych, ale kto wie. Gdy nadejdą lata jesieni …

Elżbieta