Wiwaty

Drudzy obcinali gałązki z drzew i słali na drodze. A lud wprzód i pozad idący wołał... Mat. 21:8-9

Przedwczoraj świat hucznie powitał kolejny nowy rok. Na kole czasu nie widać wyraźnych punktów podziału, a jeśli są, to nie przypadają akurat 31 grudnia, ale to może w tym momencie nie jest aż tak ważne. Mamy taki kalendarz, jaki powieszono nam na ścianie. Dość na tym, że lud wołał, strzelał, wiwatował. Głośno grała muzyka, powiewały wstążki, fruwały kolorowe cekiny. Wszystko na powitanie nowego, co za chwilę stanie się dojrzałe i stare.

Jezusa w Jerozolimie witały wiwaty. A On skierował swe kroki do świątyni, by zrobić w niej porządek. Jego słowo nie było radosne radością tamtej chwili i tamtych tłumów. A co by zrobił, co powiedział nam dzisiaj, gdyby kolorowe fajerwerki na Jego to powitanie strzelały? Czy dołączyłby do arabskich protestów, żydowskich religijnych konfliktów, ruchu oburzonych i blokujących Wall Street? A może skierowałby kroki wprost do zarządów najpotężniejszych giełd i banków, może do pałaców przywódców największych światowych potęg. Co by nam powiedział?

Jezus przybywa cicho i bez wiwatów do świątyni naszego ciała, naszego zgromadzenia świętych... i co tam znajduje? Czy może spokojnie usiąść, by wykładać nam swoją naukę, głosić proroctwa? Mam nadzieję, że tak, że jest w moim sercu miejsce ciszy, w którym bez głośnego powitania zawsze może zasiąść ten cichy gość i poczuć się jak u siebie w domu.

Daniel

Przeczytaj Tekst z Biblii Gdańskiej