Znów Nów – Nisan 5772 – 24 marca 2012

Kontekst głębi… czyli nie tylko o usługach bankowych w Polsce

Długi czas korzystałem z karty kredytowej, wydanej przez punkt obsługi finansów w pasażu jednego z wielkich hipermarketów w Częstochowie. Chodziło o to, by pod koniec miesiąca nie prosić „mamusię” albo „tatusia” o drobne na doładowanie telefonu czy lody. Z czasem wymarzyłem sobie, by tą usługę świadczył mi bank, a nie mało prestiżowa instytucja, działająca przy sprzedaży w dużym sklepie. Chodziłem od banku do banku. Za mały dochód – mówiono mi. Albo świadczenie w perspektywie wiarygodności finansowej - przyznane na zbyt krótki czas. Wiosną 2009 roku jeden z nich dał mi prawo do posiadania tego plastiku, obdarowanego konkretnymi możliwościami. Mało tego, po miesiącu zaproponowano mi inny rodzaj usług, z dostępem do Internetu i większym limitem kredytowym. Bardzo polubiłem tę instytucję finansową. Z obsługującymi mnie osobami pogodnie rozmawiałem, żartowałem. Nigdy nie zawiodłem ze spłatą zadłużenia, zawsze było wszystko uregulowane – nie przypominam sobie, bym zapomniał spłacić swoje długi później niż w okresie bezprowizyjnym.

Ale czasy się zmieniły. Ja uzyskałem w innych miejscach różne dobre dla mnie rzeczy, także związane z finansami. Ale jest coś co lubię w powiązaniu z tym bankiem. To nowy „image”, zmiana nazwy i kolorów firmujących ten bank, a także „fajne” spoty reklamowe w telewizji, które „dobrze mi się kojarzą”…

Trochę lat wcześniej pytałem lubianą przeze mnie osobę (notabene prezentującą regularnie refleksje na stronce „dabar.de”) o wartościową literaturę. „Mailem” wieloletnia pracownica biblioteki, z ważnymi sygnałami w dorobku życiowym, dającymi dowód na obycie ze słowem (nagrody, publikacje) poleciła kilka nazwisk. W święta 2004 roku odwiedziłem Elę z siostrą w Głogówku. Miło było. Odjechaliśmy z prezentami – jak łatwo odgadnąć „do czytania”. Siostra dostała „Terakowską”. Ela krótko stwierdziła: to się teraz w szkole czyta…

Wkrótce po tym miłym świątecznym czasie zaczęły do mnie przylatywać „ptaki”… Ptaki-świadectwa o pięknie życiowej drogi Doroty Terakowskiej i jej męża, redaktora Szumowskiego… (Wnikliwym polecam szperanie po Internecie, bibliotekach czy zasobach archiwalnych radia i telewizji.) Byłem wzruszony. Szumowski, którego praca w zakresie reportażu czy działań organizacyjnych i redaktorskich tworzyła korzystny klimat dla zmian ustrojowych i społecznych w Polsce – nie zaakceptował konsumpcyjnego sposobu bycia, karierowiczostwa, „ustawiania się” w nowej rzeczywistości. Wyalienował się, żyjąc skromnie z żoną w krakowskim, betonowym blokowisku. Ona zaś zaczęła realizować marzenia o samodzielnym pisarstwie. Piękna opowieść – polecam się zaznajomić z tym materialnym trwaniem – Doroty i jej męża. Oboje – według mnie zdecydowanie przedwcześnie odeszli z tego świata.

Jednak ich piękne, wartościowe życie znalazło swój ciąg dalszy. Córka Małgorzata, o której można „usłyszeć” i „poczytać” zakorzeniła się w temacie sztuki. Tworzy filmy. Całkiem przypadkowo dowiedziałem się, że została osobą odpowiedzialną za finalny wizerunek filmowych reklam opisywanego przeze mnie banku, że ona jest autorką treści i formy spotów i że ona zaangażowała do nich francuską gwiazdę filmową…

Lubię trwałość, ciepło i chropowatą fakturę drzewa, do którego Juliette Binoche przytula się w oknie mojego banku. Pewnego razu idąc przez miasto, zaintrygowała mnie właśnie wysmukła sylwetka Juliette Binoche swoim wdziękiem, postacią reklamującą usługi finansowe. Podszedłem bliżej – zaintrygowany. Spostrzegłem zdziwiony, że stopy Juliette mają nieumalowane paznokcie. Pomyślałem natychmiast sobie – to tak jak u kobiet, które nadawały duchowy kształt mojemu życiu, u mojej matki i babci, a także dawniej – u siostry i jej najbliższych przyjaciółek. W zasadzie zawsze – bez ostrego makijażu, bez ostentacyjnego prezentowania urody, wdzięków – takie dziedzictwo skromności i umiarkowania odnalazłem w swoim dzieciństwie i młodości, a także w wyglądzie francuskiej gwiazdy, który wybrała na potrzeby reklamowania detalicznego banku córka Doroty Terakowskiej.

(W onegdaj lubianym przeze mnie banku teraz jest bardzo gwarno, tłoczno – ludzie często poirytowani a placówki z dla mnie niezrozumiałych powodów skróciły czas świadczenia usług…)

Wiem doskonale, że mój tekst to trochę naiwne dorabianie sobie idei do faktu, że stopy Juliette Binoche, które „uplasowały” się w placówkach jednego z banków w Polsce nie mają na paznokciach ognistej czerwieni (którą ja akurat u kobiet bardzo lubię…), ale coś w tym chyba jest, że ludzie ( w moim tekście - Małgorzata Szumowska, filmowiec, córka pisarki Doroty Terakowskiej i dziennikarza Macieja Szumowskiego), w których życiu zaistniał kontekst głębi, oddania, mądrości mniej pazernie szukają w życiu zdecydowanych barw, prestiżu, luksusu…

Częstochowa, jesień 2011 roku, Paweł Franciszek Krajcer