Jak masz na imię?

      Imię najważniejsze. Jest z człowiekiem od narodzin, po śmierć i dobrze gdy pasuje do osoby. Nazwisko jest drugorzędne.
      Pojawiła się na świecie Hania. Takie imię to jak przyjemna dla ucha melodia. Jessy, Dajana, Jesica, Lisset, Katherine, Nicole, Kerstine, Aurelia to imiona których używam najczęściej. I ciągle nie mogę zrozumieć decyzji rodziców, ale przecież to i tak imiona nie najdziwniejsze, co najwyżej regionalne ciekawostki.
      Imię ma coś znaczyć, ma się dobrze kojarzyć. Jako młoda dziewczyna marzyłam o mężu, który miałby na imię Stefan. Znałam tylko jednego przystojnego, statecznego, budzącego zaufanie, stąd jakieś pozytywne skojarzenie z imieniem. Nie żaden Stefcio, Stefek, ale dostojnie brzmiący Stefan
      Nie wiem od kiedy pojawiły się nazwiska, ale są kraje gdzie jeden z jego członów wciąż jest odimienny – jak dostałam pierwszy paszport, czy wizę, nie pamiętam już, to miałam wpisane cyrylicą – Elżbieta Michajłowna, tata był Michał Iwanowicz i bardzo mi się to podobało. Ludzie Księgi mieli imiona, czasami jakieś dodatkowe określenia jak Damasceński, ale to nie było nazwisko.
      W Objawieniu też tylko na imię jest wskazanie: „z księgi życia imienia jego nie wymażę”, i ciekawy zapis „masz imię {które mówi}”.
      Kiedy koleżanka wpada ze zleceniem: napisz coś na imieniny, urodziny dziecka, pięćdziesiątkę, bawiłam się imionami właśnie, bo one nawet od strony elementów składowych – głosek drżących, dźwięcznych i bezdźwięcznych, sylab, wiele mówią.
      Hanie znam same sympatyczne i być może dlatego ten wybór tak mi się spodobał.

Elżbieta