Zazdrość

      Bywałam zazdrosna.
      Właśnie w radio opowiadają o dżinsach, spodniach i nawet piosenka z dawnych lat zabrzmiała na ten temat. Przypomniałam sobie, jak bardzo zazdrościłam w licealnych latach koleżankom właśnie takich spodni. Tata był przeciwny – dziewczyna w spodniach? Absolutnie się nie zgadzam. I nie zapomnę zgrabnej panienki, idącej chodnikiem po drugiej stronie ulicy – w riflach i koszuli w kratkę. To było poza moimi marzeniami nawet, zazdrościłam więc. Spełniłam to marzenie za jedną z pierwszych pensji – mama dała dolary, ja kupiłam jej rower. A dżinsy cieszyły mnie wiele lat!
      Zazdrość jest zdecydowanie złą cechą, wyniszczającą dobre kontakty z ludźmi. Jest jednym z tych uczynków ciała, które Ap. Paweł wypomina Galacjanom. Gdyby uznać, że autor listu sugeruje kolejnością wagę grzechów, to zazdrość jest gdzieś pośrodku. W każdym razie jeśli zostanie zauważona, należy ją od siebie odsunąć, oczyścić umysł. Każda z cech tam wymienionych jest zła, rzadko która występuje pojedynczo, ale zazdrość jest cechą powszechną i uznawaną jakby za mniej szkodliwą, choć podstępnie działa. Wystarczy wychylić się przez okno. Sąsiadów zżera świadomość, że ktoś ma lepsze auto, ładniejsze kwiaty na balkonie, bogatsze wyposażenie przydomowego ogródka. Ta to ma kasę, ale się ubiera, usłyszałam kiedyś o pani, której źródłem utrzymania są sklepy z używaną odzieżą, ale zawsze wygląda efektownie. I zazdrość o młodość – denerwują się starsze panie o krótkie spódniczki, o zbyt obcisłe spodnie, odważne fryzury.
      To jednak sprawy banalne, byle nie były hodowane. Jeśli jednak pojawia się zazdrość na płaszczyźnie „kto Pawłowy, a kto Apollosowy”, kto ma lepsze myśli i więcej pobożności w sercu, robi się niebezpiecznie. To trzeba z siebie zdecydowanie wyrzucić.

Elżbieta