Przesunąć horyzont czyli „w szarym pyle dróg”
(o wędrowaniu)…

      Moment narodzenia Jeszuy, syna Marii i – jak mniemano – jej męża Józefa – to czas podróży. Idea namiotu, wędrówki, bycia w drodze – odzwierciedla zakonne Święto Sukkot – w czasie którego najprawdopodobniej przyszedł na ten świat Zbawiciel Świata.
      W moim życiu – materialnym i duchowym – jak u egipskiego ptaka Feniksa dwie rzeczy są najważniejsze: kolejne nowe narodziny i rysująca się przede mną perspektywa… dalekiego lotu. Mimo, że w zasadzie podróżami życia dla mnie są co dwa miesiące odbywane wyprawy z Cz-wy do stolicy Małopolski, Krakowa – to ja uważam, że moje materialne trwanie oznacza ciągłe bycie… w drodze.
      Z narodzinami, ideą wędrowania dla mnie nieodłącznie wiąże się postać znanej podróżniczki, dziennikarki TVN – Martyny Wojciechowskiej. I choć praktykowany przez nią zwyczaj wytwarzania „szumu medialnego” wokół własnych pomysłów nie jest mi najbliższy, faktem jest, że ujęła mnie żywotnością swojego „nieletniego” temperamentu. Nie umiem stwierdzić czy te same gwiazdy pokazują mnie i jej drogę w naszym życiu, ale kolejnym faktem jest, że oboje obchodzimy urodziny 28 września i że dwa fragmenty z jej pełnej życia książki pt. „Przesunąć horyzont” chcę uczynić częścią refleksji o treściach zawartych w 2 rozdziale Ewangelii Łukasza. Tutaj droga otwiera się przed Jeszuą dwa razy – w czasie około narodzin i w wieku 12 lat czyli czasie pierwszego publicznego czytania Tory (być może była to pierwsza pielgrzymka Jezusa do Jerozolimy).

Fragment pierwszy (str. 235, 236, 237):

„Ciągle mam wrażenie, że mój czas się kończy. Z kolejnym dniem mam jeden dzień mniej do przeżycia. W związku z tym każdą chwilę chciałabym przeżyć jak najpełniej. Pomysłów na wyprawy mam jeszcze tyle, że przeraża mnie tylko jedno: życia mi nie wystarczy, by zrealizować wszystkie marzenia. Everest uświadomił mi, że nie chodzi o cele. Chodzi o Drogę. O to, by cały czas być w ruchu. O to by na szczycie spotkać się z samym sobą. A ja naiwnie myślałam, że chodzi mi o Najwyższy Wierzchołek Świata. (…)
      Czy nauczyłam się o sobie czegoś nowego, dzięki czemu mogłabym stwierdzić, że stałam się bardziej spełniona, mądrzejsza? Oczekiwałam na jakieś wewnętrzne objawienie. Niestety zdałam sobie sprawę, że jestem tą samą Martyną. A może na szczęście, bo przecież lubiłam siebie sprzed kilku lat, kiedy z głową pełną marzeń wyruszałam wspinać się na Mount Everest. I choć od tamtej pory wiele się w moim życiu wydarzyło – zostałam redaktor naczelną trzech miesięczników, wydałam kilka książek, zdobyłam Koronę Ziemi. Przede wszystkim jednak jestem mamą i nadal czuję, że wszystko, co najlepsze, wciąż jeszcze przede mną.
      Uważam, że jedyne, co nas ogranicza przy spełnianiu marzeń, to własna wyobraźnia. Sukces jest efektem ciężkiej pracy, cierpliwości, pokory i wiary, że wszystko jest w życiu możliwe. Gdy zaczynają nachodzić mnie wątpliwości, przypominam sobie obraz ze szczytu Everestu. Stojąc na Dachu Świata, widzi się kolejne szczyty na horyzoncie. Czy ktokolwiek potrzebuje lepszej metafory życia?
      Nigdy nie zapominajcie o tym, by brać z życia jak najwięcej, nie bójcie się ryzykować, płakać ani być szczęśliwymi. Najważniejsze to być w drodze. Każdego dnia robić krok do przodu. Od zdobycia Everestu wciąż idę. Ktoś mógłby zapytać „dokąd?”. A ja wiem tylko tyle, że dopóki jestem w drodze, czuję, że żyję.”

Fragment drugi - str. 12,13 (Ci, którzy z słów piszącego te słowa bądź z kontaktów osobistych poznali rzeczywiste priorytety w materialnym istnieniu autora refleksji, rozmyślań w temacie czterech ewangelii Jezusa i Tory – domyślą się dlaczego w przedziwny sposób opis narodzin pomysłu Pani Martyny, by „przesunąć horyzont” czyli zdobyć Mount Everest, który poniżej cytuję – wyraża sens istnienia Pawła Franciszka…)

„Kiedy jest tak bardzo, bardzo źle, to musisz przesunąć sobie horyzont. Nie możesz myśleć tylko o tym, że następnego dnia trzeba wstać i ćwiczyć, żeby dojść do jakiejś tam formy. Musisz spojrzeć na tyle daleko, żeby odzyskanie sprawności było tylko nic nieznaczącym etapem, bo prawdziwy cel leży znacznie dalej. A w z a s a d z i e - w y ż e j . . .”

Paweł

Przeczytaj Tekst z Biblii Nowego Przekładu