Prawda o moim domu

Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, aby zginął jeden z tych małych. Mat. 18:14

      Ostatnimi dniami myślałem: literatura, publicystyka, poezja potrzebują takiego faceta jak ja – z ogniem, „z jajem”, żywego w reakcjach, do bólu rozgniewanego i rozognionego. Niepokornego…
      Czytam: „jeśli nie staniecie się jak dzieci”… Czy rzeczywiście chcę być „facetem z jajem”? Czy chcę na wszystko mieć celną ripostę, szydzić z głupich, chwalić roztropnych i mądrych, a także bogatych, – bo to mnie osadzi w tym, co wokół? Czy rzeczywiście chcę dużo kolorowego papieru w skórzanym portfelu, zer na koncie bankowym, braku spokoju na ulicy i w kawiarni od natrętów, pokazujących „tego faceta z mediów”?
      Mile jest żyć dostatnio, wygodnie, mieć ciepło w domu, przestronno, pełną lodówkę, wakacje na Karaibach, być rozpoznawalnym – choćby na niewielkim obszarze tej doczesności…
      Ale jest coś, co powoduje, że „oczy mi się pocą”... Ktoś na mnie czeka. Stoi u okna, czasami odchyla firankę, patrzy mało sprawnymi oczyma czy przyjechał mój samochód. Po prostu zapomina, że nie jeżdżę autem…
      To, co jest prawdą o moim domu na Jasnogórskiej w Częstochowie, w większym wymiarze jest rzeczywistością niebieską. Bóg na nas czeka. Pomyśl o tym, Czytelniku…

Paweł

Przeczytaj Tekst z Biblii Nowego Przekładu