Dobre życie

Panie, jeśli chcesz, możesz mię oczyścić… Mat. 8:2

      W zasadzie duża ilość bliższych i dalszych moich znajomych – wiedzą, że przez lata miałem kłopoty z samopoczuciem, nastrojem, mylącym me myśli poczuciem winy. Wiele świadczy o tym, że te przykre doświadczenia są archiwalną, historyczną rzeczywistością.
      Witalny, szczęśliwy - oczekiwałem na ogrom „pozytywów” w moim materialnym trwaniu. Rytm radosnych wypraw „za miasto” – do ulubionego centrum handlowego za Częstochową i miłych chwil w samym mieście przerwała kontuzja nogi w czerwcu tego roku. Złamanie znosiłem nadzwyczaj dobrze, choć nie całkiem cierpliwie, próbując przyspieszyć zdrowienie albo zdecydować samemu o przebiegu rekonwalescencji. Nadzieja na „złotą” jesień towarzyszyła mi tego lata. Drugiego sierpnia zdjęto usztywnienie, co jednakowoż nie przywróciło pełnej motoryczności. Wolniej niż zwykle krążyłem po mieście, tym bardziej, że zacząłem w dolnej części „mojej materialności” odczuwać różne dolegliwości. No i przyplątał się ból-włóczęga, obszarpaniec niedomyty, najprawdopodobniej promieniujący od zwyrodnień w kręgosłupie, a lokalizujący się dokuczliwie w prawym pośladku…
      Nie moim celem jest – lukrowanie sobie perspektywy dalszego życia, łudzenie się papką mdłych, „słodzących” nad miarę rewelacji, jakie odkrywają w sobie bardziej lub mniej roztropnie mniej lub bardziej zdeterminowani do walki ze schorzeniem cierpiący ludzie.
      Chcę tylko złożyć świadectwo, jaki gest w tej kłopotliwej dla mnie sytuacji Bóg pozwolił mi uczynić.
      Od przeszło miesiąca starałem się o kartę kredytową, która miała być bardziej funkcjonalna i prestiżowa od dotychczasowej – „hipermarketowej”. W tę sobotę, 16 października skończyły się dziwne przypadki rozczarowań przy kasie, gdzie kilka razy okazała się ta karta z różnych przyczyn – niezdolna do spłacenia naliczonych należności. Dzisiaj, w niedzielę 17 października 2010 roku – tym swoim nowym urządzeniem finansowym – lecząc w domu do południa ciepłem swoje obolałe biodra – nabyłem (jako pierwszy zakup nową kartą kredytową) przez Internet ulubiony przeze mnie „wymiar luksusu” naszych dziwnych czasów – czyli piękny zapach, związany z marką, niosącą w nazwie imię „męża według serca Bożego” – Dawida. Zaś nazwa samej wody toaletowej to ”Good Life”, a sam kosmetyk przebarwiony jest na zielono.
      Czyli na kolor nadziei…

Paweł

Przeczytaj Tekst z Biblii Nowego Przekładu