Nie ma żartów z Bogiem

A jeźliż ani tak nie usłuchacie mię, przydam siedem kroć więcej karania dla grzechów waszych; 3 Mojż. 26:18

      Nasz Niebiański Ojciec jest najbardziej cierpliwą i miłosierną Istotą stworzonego przez Niego wszechświata. Mimo to, nawet Jego cierpliwość i miłosierdzie mają swoje granice. Nie są to granice Jego wytrzymałości, ale potrzebnego nam ludziom rozsądku, byśmy się całkiem nie rozbisurmanili.
      Bóg obiecał Izraelowi hojne błogosławieństwa. Miłosiernie darzył ich szczęściem nawet wtedy, gdy postępowali nie całkiem dobrze. Kiedy jednak zupełnie schodzili z Jego dróg – karał ich, by się poprawili. Kary były proporcjonalne do przestępstwa a także zwiększały się wraz z uporczywym brakiem reakcji na wcześniejsze działania wychowawcze.
      Czterokrotne powtórzenie siedmiokrotnego karania Izraela (3 Mojż. 26:18,21,24,28) nie było zapewne bezwarunkowym proroctwem. Gdyby grzesznicy opamiętali się po pierwszym karaniu, ich dobry Wychowawca z pewnością chętnie odstąpiłby od dalszego ćwiczenia. Wszystko jednak wskazuje na to, że aż czterokrotnie musiał Bóg wzmagać „środki perswazji" i sięgnąć po ostateczną karę wygnania i spustoszenia ziemi, by skłonić swe dzieci do opamiętania.
      Jeśli są jeszcze dzisiaj ludzie, którzy zważają na jakieś normy i zasady pomijające ich własne interesy, to już najmniejsza część z nich zastanawia się nad tym, czy ich postępowanie uraża i smuci Boga. Ale niewiedza nie zwalnia od odpowiedzialności. „Bóg się nie da z siebie naśmiewać" (Gal. 6:7). On jest nie tylko naszym Stworzycielem, ale także Wychowawcą, który zamierza doprowadzić nas do takiego stanu, byśmy wreszcie nauczyli się żyć pięknie – w sprawiedliwości, pokoju i szczęściu z innymi ludźmi i samym Stworzycielem. Na drodze do tego celu nie zawaha się sięgnąć po stosowne środki wychowawcze.
      Gdy spadają na nas klęski żywiołowe, wojny, epidemie, ekonomiczne skutki własnej zachłanności zastanawiamy się owszem, jak zabezpieczyć się przed skutkami kolejnych katastrof. Szkoda jednak, że nie udaje nam się całkiem idealistycznie – oprócz budowania coraz wyższych wież – paść na kolana i prosić Boga, by wskazał nam właściwą drogę do sprawiedliwości, pokoju i szczęścia Jego Królestwa.
      Niestety wszystko wskazuje na to, że i tym razem Ojciec będzie musiał sięgnąć po ostateczny środek perswazji... Nie jest to bynajmniej miła perspektywa i co gorsza często nieunikniona z punktu widzenia jednostki. Bo przecież pojedynczy sprawiedliwy (Ezech. 14:14,18,20) człowiek nie jest w stanie zbudować sprawiedliwego społeczeństwa. Mimo to, trzeba się starać, by przynajmniej pojedynczy ludzie umilili Bogu Jego trud wychowawczy. Niech Jego ojcowski smutek umilą dobre uczucia przynajmniej niektórych z Jego dzieci. Patrząc, jak się to wszystko rozpływa (2 Piotra 3:11) ogarnia mnie tylko strach, ale także chęć budowania pięknej, świętej społeczności, która wbrew logice okazuje pobożność. Oby na dobrych chęciach się nie kończyło.

Daniel

Przeczytaj Tekst z Biblii Gdańskiej