Poświęcanie dzieci

A gdy się wypełnią dni oczyszczenia jej po synu albo po córce, przyniesie baranka rocznego na ofiarę ... do drzwi namiotu zgromadzenia do kapłana; Którego ofiarować będzie przed obliczem Pańskiem, 3 Mojż. 12:6-7

      Czterdzieści dni po urodzeniu syna, a siedemdziesiąt po urodzeniu córki kobieta cieszyła się okresem ochronnym. W języku Tory nazywa się to, że była nieczysta. Praktycznie zaś oznaczało, że nie mogła przyjmować odwiedzin, nie musiała gotować, prać, sprzątać i uczestniczyć w rozmaitych społecznych zajęciach. Mogła całkowicie i wyłącznie poświęcić się dziecku, a także zająć się trochę sobą. Słowem miała możliwość wypocząć po połogu.
      Po upływie okresów oczyszczenia kobieta miała obowiązek udać się do świątyni i złożyć przepisową ofiarę. Oczywiście nie mogła pójść sama, bo karmiła. Zapewne szedł z nią i z dzieckiem mąż, bo zwykle była to daleka i kłopotliwa podróż. Przed Panem składana była ofiara. Zasadniczo w intencji oczyszczenia kobiety, ale późniejsza praktyka (Łuk. 2:22) wskazuje, że przy tej okazji „przedstawiano Panu” także dziecko. Chłopiec miał nawet podwójną uroczystość, gdyż oprócz owego „przedstawiania Panu”, wcześniej – w ósmym dniu życia przy obrzezaniu otrzymywał imię. W ten sposób dziecko stawało się członkiem społeczności ludu Bożego.
      Założyciel ruchu badaczy Pisma Świętego, C. T. Russell w 1911 roku na prośby rodziców wprowadził w zborach zwyczaj poświęcania lub błogosławienia dzieci. Rodzice przynosili do niego lub innych starszych zborowych swoje niedawno urodzone dzieci, by zostało nad nimi wygłoszone błogosławieństwo połączone z modlitwą i nałożeniem rąk. Russell wielokrotnie zastrzegał się, że uroczystość ta nie ma nic wspólnego z chrztem, że jest to jedynie prośba o błogosławieństwo oraz wyraz życzenia rodziców, by ich dziecko mogło kiedyś oddać swe życie Bogu. Mimo to uroczystości poświęcania dzieci musiały wzbudzać liczne kontrowersje, gdyż kojarzyły się z odrzuconym przez tę społeczność chrztem niemowląt. Świadczą o tym choćby liczne wyjaśnienia w czasopiśmie „The Watch Tower”.
      Czasami trochę mi szkoda, że wprowadzony sto lat temu przez Russella obyczaj nie przyjął się w społeczności kontynuatorów jego „drogi”. Błogosławienie dzieci było praktykowane przez Jezusa, było praktykowane przez Izraelitów tak tamtych, jak i wcześniejszych oraz późniejszych czasów. Przyjęcie dziecka do społeczności chrześcijańskiego „domu wiary” rzeczywiście nie powinno być mieszane z chrztem zanurzenia w wodzie, który musi pozostać świadomą decyzją dorosłego człowieka. Jednak nadanie temu aktowi poświęcenia przez rodziców pewnej mniej lub bardziej uroczystej oprawy z pewnością pięknie nawiązywałoby do tego, co stanowiło życzenie Boga wyrażone w rozważanym przykazaniu. Może nie jest jeszcze za późno, by rozważyć powrót do tego pięknego obyczaju.

Daniel

Przeczytaj Tekst z Biblii Gdańskiej