A oto było bardzo dobre

W dzień, którego stworzył Bóg człowieka, na podobieństwo Boże uczynił go. Mężczyznę i niewiastę stworzył je; i błogosławił im, i nazwał imię ich, człowiek, w dzień, którego są stworzeni. 1 Mojż. 5:1-2

      Gdy Bóg stworzył człowieka był z siebie szczególnie zadowolony, uznał, że to Jego dzieło było bardzo dobre. Bóg sam ocenił się na szóstkę! Przyznać trzeba, że dzisiaj człowiek, mężczyzna i kobieta, nie jest już tak samo bardzo dobry, jak był w dniu stworzenia, ale czy człowiek jest zły? Czy po sześciu tysiącach lat zasługuje tylko na jedynkę, dwójkę, czy może na trójkę? Czy tylko wtedy jest dostateczny, gdy w ludzkim ciele zadziała moc ducha pomazania?
      Na te pytania chrześcijanie udzielają różnych odpowiedzi. Najczęściej mówią: Człowiek cielesny jest kompletnie do niczego i bez wartości. Tylko nowy człowiek w Chrystusie, stworzony mocą ducha, posługujący się jedynie materialnym ciałem, jest dobry. I wydaje się, że stwierdzenie takie można by poprzeć wyjątkami z Pism Pawła. Ale czy aby na pewno?
      Z prostych obserwacji widać, że podobieństwo Boże w człowieku nie do końca zostało zatarte przez grzech. Pomimo upadku człowiek nadal jest piękny. Nawet nieożywiony duchem świętym, nawet nie będąc „nowym stworzeniem” potrafi tworzyć wspaniałe dzieła, pełnić dobre uczynki, wypowiadać cudowne słowa, potrafi kochać, współczuć, litować się, śmiać i płakać. W tym wszystkim widać w człowieku niezatarte podobieństwo do Boga. Człowiek może oczywiście całkowicie się w życiu upodlić, stać się pół-zwierzakiem – takie jego prawo wolności – i wtedy oczywiście przestaje być podobny do Boga. Może jednak uszlachetniać swój duchowy wymiar i słuchając głosu sumienia żyć pięknie. Nawet bez Biblii i ducha świętego.
      Oczywiście człowiek ożywiany wiarą w biblijnego Boga żyje najpiękniej. Jeszcze piękniejszy jest ten, kto ożywiony ideą mesjańskiej ofiary stara się złożyć swoje ludzkie istnienie na ołtarzu Bożej woli. To są dwa kolejne etapy zbliżania się do Boga. Kiedyś w przyszłości wszyscy ludzie będą żyć wedle wzoru biblijnej wiary. Nie będą się wyrzekać przyjemności i rozkoszy, a mimo to będą piękni i będą się podobali Bogu. Przecież Eden, czyli nazwa ogrodu, w którym Bóg umieścił człowieka, to po hebrajsku „rozkosz”. Ale również i dzisiejsi święci, ofiarujący swoje życie dla Boga, tak jak uczynił to Jezus, nie wyrzekają się radości życia. O Jezusie też się za Jego czasów mówiło, że za dużo ucztuje. Ascetyczna postawa Jana Chrzciciela mimo narzekania wzbudzała u niektórych większy szacunek. Jezus zaś cieszył się ludzkimi przyjemnościami, bywał na ucztach, rozmnażał chleb i wino, pochwalił użycie pięknie pachnących perfum. Nie widać w tym wszystkim wyrzekania się zmysłowości. Mimo to był skłonny z tego wszystkiego rezygnować, gdy wymagały tego wyższe cele. Był gotów pościć przez czterdzieści dni, był gotów ponosić niewygody włóczęgi, gdy wymagała tego misja i był gotów umrzeć. Nie oznaczało to jednak, że jedzenie, mieszkanie czy życie samo jest złe. On je złożył na ofiarę woli Bożej jako coś dobrego i przyjemnego.
      Dlatego czytając cudowny opis twórczego dzieła wspaniałego Boga-Artysty wcale nie zamykam oczu i nie pogrążam się w marzycielskiej medytacji. Wyglądam za okno, gdzie jesień maluje las cudownymi kolorami brązu, żółci i czerwieni. Podziwiam cudowne osiągnięcia świata techniki, architektury, sztuki. Doceniam piękno ludzkiego ciała, zwłaszcza zadbanego, z gustem ubranego, otoczonego pięknymi wnętrzami – i widzę w tym wszystkim dobro i piękno Bożego stworzenia.

Daniel

Przeczytaj Tekst z Biblii Gdańskiej