Znów Nów – Elul 5771 – wrzesień 2011

Ps. 1:1-3
Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą bezbożnych
Ani nie stoi na drodze grzeszników,
Ani nie zasiada w gronie szyderców,
Lecz ma upodobanie w zakonie Pana
I zakon jego rozważa dniem i nocą.
Będzie on jak drzewo zasadzone nad strumieniami wód,
Wydające swój owoc we właściwym czasie,
Którego liść nie więdnie,
A wszystko, co uczyni, powiedzie się.

Ps. 84:2-5
O, jak miłe są przybytki twoje, Panie Zastępów!
Dusza moja wzdycha i omdlewa z tęsknoty do przedsionków Pańskich.

Serce moje i ciało woła radośnie do Boga żywego.
Nawet wróbel znalazł domek, a jaskółka gniazdo dla siebie gdzie składa pisklęta swoje:

Tym są ołtarze twoje, Panie zastępów, Królu mój i Boże mój!
Błogosławieni, którzy w domu twoim mieszkają, nieustannie ciebie chwalą! Sela


Drodzy internetowi Przyjaciele i Znajomi!

Oczy jako źródło namiętnych wrażeń są ważne dla tych, którzy pouczają jak przeżyć wiele rozkoszy, nacieszyć się bliskością drugiego człowieka, a nawet w tym zachwycie "szczytować" - wcześniej wykorzystując zmysł wzroku do napełnienia się namiętnością, podnieceniem, pożądaniem... Biblia dystansuje się do pożądania, wręcz w ostatnim przykazaniu Dekalogu zakazuje pożądać. Słowo Boże w swej "literze" - surowe i bezwzględnie - zdaje się jednak między kategorycznymi swoimi stwierdzeniami rozumieć charakter natury ludzkiej. Wszak pamiętamy, że żona Ezechiela została wręcz nazwana "radością oczu" proroka (Ezech. 24:16), a szczegółowe opisy miłości oblubieńczej w Pieśni nad Pieśniami czy też historia "konkursu piękności" w Księdze Estery to też części natchnionego Bożego Słowa.

Może więc najsurowsi w obyczajach wierzący, moi współwyznawcy i chrześcijanie innych wyznań - zaakceptują mój pogodny, małoptasi tekst, a wszyscy inni uznają go za powód do uśmiechu i radości...

Witamy miesiąc szósty - Elul 5771 roku...

Paweł Franciszek, 27 Aw 5771 roku czyli sobota 27 sierpnia 2011 roku, w Częstochowie


Informacje kalendarzowe
1 Elul 5771 roku - środa, 31 sierpień 2011 roku
Nów - poniedziałek, 29 sierpnia 2011 roku



Life is fun

W lipcu – mimo letniej, choć trochę chłodnej pory lubiłem ubierać czystą, ciepłą bieliznę – najlepiej śnieżnobiałą, dającą poczucie trwającego ciągle święta i czystości, spowalniającą męski, gwałtowny temperament. Koniec sierpnia przyniósł gorące dni, w które trzeba było zmienić swe starokawalerskie nawyki samotnego mężczyzny. Dzisiaj, w sobotę 27 sierpnia ubrałem krótki rękaw, czyli luźną, sportową koszulkę i ukochane dżinsy i podjąłem decyzję: jadę do Krakowa na koncert chóru Sela!!!

Taksówka przywiozła mnie na dworzec autobusowy tuż przed planowym odjazdem. Odjazdem, – który mimo coraz większego żaru z nieba, nieprędko miał nastąpić, bo autokar zepsuł się a z naprawą potrafi sobie poradzić tylko mechanik z Łodzi. Perspektywa, co najmniej 2 godzin opóźnienia – a gorąco coraz bardziej dokucza. Samo życie skierowało mnie do chłodnego, klimatyzowanego kawiarnianego wnętrza – w Częstochowie całkiem dobrze, a Kraków daleko, daleko… Wiele lat temu pewna osoba z odległego kraju zapewniała mnie listownie, że „niebo” jest w miejscu, w którym mieszka. Siedząc w rozkosznym chłodzie – pomyślałem – toż to jak bym był w raju, w niebie…

Przede mną przemknęła postać, dążąca do odległego zacisza w niewidocznym kąciku kawiarni z pozytywnie energizującym zdaniem na męskiej garderobie: „life is fun”. Westchnąłem sobie cicho: gdyby ten fajny napis zobaczyć na bardziej wypukłym, kobiecym torsie… Kilka momentów potem w pustym kawiarnianym wnętrzu pojawiła się dojrzała kobieta. Zamówiła dużą kawę. Wygodnie się rozłożyła w widocznej dla mnie, miłej dla moich oczu perspektywie… W tle grała muzyka, zdaje się, że to był Chopin…

Z doświadczenia wiem, że gdy „szczęście”, „rozkosz” przedłużają się – trzeba powoli „zbierać zabawki” i „ewakuować się”. Raj, niebo – tu w warunkach ziemi nie może łudzić nas zbyt długo. Muzyka dalej – cicho cieszyła słuch, ja zaś „sprzątałem” po sobie, układając na tacy pucharki po lodach i szklankę po lemoniadzie. Chopin nie przestał grać romantycznie, gdy „obiekt” moich „małoptasich” zachwytów zaczął informować telefonicznie zaprzyjaźnioną osobę… o awarii zlewu.

No, więc jesteśmy znowu na ziemi, w Częstochowie. Musimy troszczyć się o potrzebne środki na chleb i przyjemności, opiekować starszych rodziców, zajmować się dziećmi, dbać o współwyznawców i regularnie karmić swoją duchowość Słowem Bożym i społecznością pobożnych ludzi. Nie jest to beztroska Edenu, ale ja nie uważam swego losu za cierpienie Szeolu.

Życie jest OK.

Paweł Franciszek, Cz-wa, 27 sierpnia 2011 r.