Dziękuję

Ojcze, także mój, który mieszkasz w niebie. Niech uwielbione będzie Twoje imię.

      Ty wiesz jak trudno jest mi mówić. Ty wiesz jak jest we mnie wiele wdzięczności, ale także smutku, pytań, trochę pretensji. Dałeś mi w ostatnim roku poznanie tak wielu krańcowych przeżyć, pokazałeś tyle różnych emocji, od radości na weselu Joasi, po smutek, żal po śmierci taty. Dałeś mi poznać smak odchodzenia córki z domu, ale taki, który obraca się w radość kiedy przyjeżdżają razem radośni, zadowoleni, ale poznałam też smak odchodzenia, kiedy to już nie można wysłać wiadomości, zadzwonić i zapytać, tato, jak mam to zrobić. I dziękuję Ci Panie Boże za to poznanie, bo teraz umiem w pełni czuć rozterki Lidzi prze ślubem syna i rozumiem ból wielu bliskich mi osób, które też straciły najbliższych. Każde moje "wyrazy współczucia" już nie jest okolicznościowym sloganem, ale wiedzą, jak trudne jest doświadczanie śmierci. Za radość społeczności dziękuję, za uśmiechy przyjaciół, za drobne gesty. I za świadomość, że nie mnie jedną spotykają smutki, radości, za to, że tak często i tak pięknie potrafimy być razem. Przyjdź Królestwo Twoje, Dobry Boże

Amen

Chciałam to powiedzieć Panu Bogu publicznie na konwencji w Ciemnoszyjach, ale nie znalazłam siły by podnieść się z ławki.

Elżbieta Dz.