Pamięć

      W domu rodzinnym, zawsze musiał być porządek, kwiaty na stole, nie wolno było dotykać rzeczy taty. Zawsze bezbłędnie wiedział, kiedy otwierałam szufladę; kto dziś brał młotek, kiedy zanurzałam sie w czeluściach szafy w poszukiwaniu czekoladek: znowu ktoś tu był. Gdyby teraz widział nas grzebiących w jego rzeczach… Mam cały czas wrażenie, że stanie w drzwiach z pytaniem, no czego jeszcze szukacie. I właściwie nie szukamy, a raczej poznajemy tajemnice, ogrom zainteresowań i aż chce się powiedzie, pokaż mi swoje biurko, powiem ci jaki jesteś.
      Nie odkryliśmy jakichś intrygujących tajemnic, ale ciekawe wycinki z gazet z lat 60., kartki z kalendarzy z różnymi ciekawostkami. Ale pomyślałam, że zrobię porządek w moich rzeczach, bo też przyjdzie czas, kiedy ktoś będzie musiał podjąć decyzje: zostawić czy wyrzucić. Zaczęłam od likwidowania pamiątek pewnej znajomości. Listy nie były zawiązane czerwoną wstążką, ale zgromadzone w jednym miejscu, wystarczająco sugestywne. Skrupulatnie wyrzuciłam słowa przykre, obraźliwe, choć kilka listów wcześniej znalazłam zalew serdeczności, tą samą ręką pisanych. Nie chcę pamiętać ani tych, ani tych. Mam nadzieję, że na śmietnisku czas z nimi skutecznie się rozprawi. Najlepszy byłby ogień, ale nie mam gdzie rozpalić ogniska.
      Skrupulatnie zniszczyłam też słowa dobre, dziś już bez znaczenia i bez wzruszenia czytane. Znalazłam też sporo notatek, które miały trafić do koperty, ale nigdy nie zostały wysłane. Taka byłam? Czytałam je jak zapiski obcej osoby, a przecież przed sobą nie miałam tajemnic. Dobra wtedy byłam. Tyle zapału miałam, chęci do różnych działań, tyle pięknych społeczności, tyle w nas było żarliwych modlitw za sobą, za sprawami, które próbowaliśmy społecznie budować.
      Wiele tych listów podarłam. Bez żalu, bo skoro w pamięci nie zostały, nie warto ich ocalać. Tak jak nie warto pamiętać krzywdy, przykrości. To rozdział zamknięty.
      Ale jeden zapis mnie uderzył. Mam 54 lata, jestem po wypadku, jestem już starą kobietą, ale nie poddaję się. Ja mam trochę mniej, ale to już starość?

Elżbieta Dz.