Słowiańska dusza

      Z czasów licealnych pamiętam wiele filmów naszego wschodniego sąsiada, wiele pięknych książek i piosenek – dumek śpiewanych przy ognisku, w autokarze wiozącym nas na wycieczki szkolne, rajdy, w pociągu, bo i pociągami się na wycieczki jeździło. Tamten repertuar przypomina czasami kolega, nazywany miejscowym bardem. Ale gdy usłyszałam znane melodie w wykonaniu pieśniarki Żanny B., wzruszenie ścisnęło gardło. Kocham tamte klimaty.
      W nagłej potrzebie wyciszenia i robótek ręcznych, zaczęłam przesłuchiwać nagrania chóralne. Gdy dotarłam do pieśni Igora i chłopaków, których imion nie pamiętam, z akordeonem, gitarami, znowu wzruszyłam się. I jeszcze wróciły wspomnienia białogardzkiego śpiewania. Jak lubiłam wszystkie ukraińskie pieśni.
      Te pieśni uspokajają. Pamiętam potem zachwyt rytmem, możliwością szybkiego, radosnego śpiewania, ale najbliższe sercu są refleksyjne, długie pieśni wschodu.

Elżbieta Dz.