Płaci Pani?

      Wracałam wieczorem z Opola. Jechałam spokojnie, podśpiewywałam sobie nawet, bo tak radzą doświadczeni kierowcy. Staram się zwykle nogę rozważnie trzymać na gazie, ale wystarczyła chwila nieuwagi, moment utraty czujności, myśli gdzieś uciekły i wyszedł mi naprzeciw pan w żółtej kamizelce, machnął światełkiem i scena, którą znam jedynie z telewizyjnych wiadomości, miała ciąg dalszy przy moim autku. Otworzyłam drzwi, choć pewno nie powinnam i usłyszałam: aspirant, kontrola drogowa, obszar zabudowany, przekroczyła pani, można wyjść i sprawdzić, płaci pani...
      Do wyboru jeszcze miałam sprawę w Sądzie Grodzkim, ale nie wiem jaka to różnica - zapłacić trzeba. Rozbawił mnie ten młody policjant, spokojnie mógł być moim synem, z przybraną sztucznie powagą i tak do mnie surowo przemawiający, jakbym co najmniej...
      No właśnie. Różnych wykroczeń drogowych mam na sumieniu sporo, ale nikt ich nie widział, więc się "upiekło". Ale jak w piosence, której mama ostatnio w kółko słucha, "za wszystko przyjdzie nam zapłacić".
      Z każdego próżnego słowa mamy być rozliczeni, z podanego lub nie kubka wody, to i z nieprzestrzegania zasad też. Nawet tych, których nikt nie widzi.
      Mam oczywiście poczucie, że pan przesadził, mógł mnie upomnieć i pomachać ręką na szczęśliwą, dalszą drogę, ale skuteczniejsze jest owe 50 zł. Mógł więcej skasować, ale i tego "niewiele" trochę żal, bo mogłam za to zatankować, kupić książkę, bluzkę, albo tyle dobrych cukierków, owoców…
      Cóż, zapłaciłam.

Elżbieta Dz.