CO ROBIĆ z tą złością?

      Co zrobić z tą wściekłością, która rozsadza umysł, utrudnia oddech, zaciemnia myślenie. Za chwilę eksploduje. I wrzeszczę. Dla siebie. By rozładować. Na przykrość tym, co słuchają.
      Źle. Ale co robić?
      Można sięgnąć po pigułkę. Uśmierzy ból nerwów na chwilę, problemu nie rozwiąże.
      Co robić?
      Można wsiąść do pociągu, do kolejki, do autobusu, własnego auta raczej nie i pojechać. Do gdziekolwiek. Najlepiej w miejsce, które się lubi.
      Wybrałam galerię. Jeszcze nie jestem uzależniona od kupowania, ale czasami muszę pobyć w tym swoistym mikroklimacie, nasycić się zapachem, gwarem.
      Zamówiłam ulubioną tortillę, (jak ja lubię niezdrową żywność), dużą herbatę (zrezygnowałam z coca coli) i oddałam się błogości chwili. Zapomniałam o sprawach, które bezsilną wściekłość wywołały. Gapiłam się na młode, ładne dziewczyny, które z wyraźnym upodobaniem, podekscytowaniem, które nakręca chęć kupowania, wchodziły do sklepów, z niektórych wynosiły coś w firmowych reklamówkach. Obserwowałam z przyjemnością mamę radosnego niemowlaka. Ta pewno znudzona gotowaniem zupek, przewijaniem przyjechała tu odetchnąć innym światem. W zasięgu wzroku miałam jeszcze grupkę młodzieńców i urodziwych panienek. Tak na oko trzecia gimnazjum. Mogli świętować przy obficie zastawionym różnymi pudełkami, papierami stole zwykłe zakończenie tygodnia nauki. A może ta czarnowłosa piękność miała urodziny?
      Nie rozstrzygnęłam, bo syta i wstępnie zrelaksowana ruszyłam na Wielkie Oglądanie. Miałam nawet zamiar coś kupić, ale nie to było najważniejsze. Oglądałam, przymierzałam, nawet kilka rzeczy mi się podobało. Książki, której szukałam nie było. Wróciłam więc w zwykły ruch uliczny. Jeszcze batonik, by do reszty minął stres, jeszcze męczący spacer pięknymi ścieżkami wspomnień. Zaświeciło słońce. Lepiej.
      I ludzi spotkałam. Potrzebni są ludzie z życzliwym uśmiechem, z dobrocią w głosie, ze szczerym zainteresowaniem. To chyba najlepsze lekarstwo

Elżbieta Dz.