Wykłady

      Po raz kolejny pomyślałam: jak dobrze, że jestem kobietą.
      Nie będę bratem starszym, pielgrzymem też nie będę, nie będę musiała biedzić się, jakim to kolejnym wykładem usłużyć, na kolejnej konwencji, by nie narazić się na komentarze: dopiero mówiła ten wykład w zborze, albo: przychodzę na nabożeństwa, by odpocząć od spraw codziennych, a tu lecą kolejne fakty: Stalin, Hitler, ojciec, który zamordował swoje dzieci, a na dodatek obraża się mnie mówiąc, że kradnę na miarę możliwości, a ja nawet ołówka nie wynoszę, ani papieru, raczej odwrotnie, przynoszę własne książki, bo ktoś akurat potrzebuje.
      Jak dobrze, że jestem kobietą.
      Nie stanę za mównicą, by stwierdzić, że kilka osób wyszło. Akurat z mojego wykładu, dlaczego? Bo jestem przewidywalna i wszyscy wiedzą jaki kolejny werset zacytuję, ale się cieszą, tak ładnie chórem dopowiadają. Bo ktoś wolał pobyć w przyjaznej atmosferze domu artysty, oglądać nowe dzieła, rozmawiać o dobroci i pięknie. I rozmawiać o tym, co najważniejsze, Albo zwyczajne. Albo dzielić się jakimś doświadczeniem.
      Jak dobrze, że jestem kobietą.

Elżbieta Dz.