Słowo ciałem

„Słowo u Boga...”
„Słowo ciałem...”

      Marzyłem – niech właśnie słowo stanie się „tworzywem mojego życia". Płakałem – jak biblijny Jakub – do ukochanej zielonej filiżanki ze złotą koroną – zlituj się, Panie...
      Mijają lata. Moje serce nie stało się większe, głowa nie jest mądrzejsza. (Bo przecież z „obfitości..." – głowy, która centrum świadomości – z „obfitości" uczuć, które źródłem, motorem mówienia, pisania – wypływają mądre słowa)
      Za to (stwierdzam bez faryzejskich frazesów) brzuch urósł... Konsumpcja – sto procent. Dwie karty kredytowe, kilka debetowych – wyznaję – często używane, najczęściej intuicyjnie, bez zastanowienia – z ufnością tylko, że nie przekroczę granic wyznaczonych przez konsumpcyjny zdrowy rozsądek.
      Stwierdzam fakt – moja codzienność nie królewskim pomrukiem lwa, nie orlim lotem – ale „pasieniem" psiego brzucha...
      Jednego tylko nie odpuszczę tym, którzy podobno „czyściejsi", „mądrzejsi", „roztropniejsi" – co to podobno lepiej wiedzą ode mnie jak skutecznie pozyskać finanse i jak nimi powściągliwie i roztropnie szafować, co to lepiej ode mnie wiedzą co powinienem mówić i jak pisać. Tak, nie da się ukryć – jestem tylko psem – ale wiernym (tylko ze względu na literę Tory, którą kocham – nie piszę Bożym Psem – bo według LITERY Bożego Prawa pies jest zwierzęciem nieczystym...). Psem – takim w Jezusie Panu Naszym – jakby z cudu dokonanego dla Grekofenicjanki – takim Kalebem z historii o Kaanaanie (jego imię znaczy dosłownie pies...)
      Może moje potoczyste pisanie i mówienie to nie „chleb" – może to obficie ulewana „psia uryna" – ale pochodząca z wnętrzności wiernego swojemu Bogu i poświęceniu Bożego Stworzenia.
      I koniec. I kropka. Szatan przegrał. Trzy razy Amen...
     Chwała Panu – alleluja.

Paweł Krajcer, Częstochowa, poniedziałek 13 lipca 2009 rok...

Przeczytaj Tekst z Biblii Nowego Przekładu