Czas płynący jak rzeka - spełnia marzenia, prośby, modlitwy...

A Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a kto kołacze, temu otworzą. Łuk. 11:9-10

      Patrzę na płynący jak rzeka czas – z perspektywy mojego blisko 32 lata trwającego ofiarowania, około 25 lat poświęcenia w chrzcie w śmierć Jezusa. Wierzę, że spełnienie moich pragnień cudownie realizuje Bóg (ale bardzo „ziemski", „logiczny" umysł pewnie będzie się upierał, że to zmieniające się jak odsłony w teatralnym przedstawieniu czasy), łagodzi napięcia, pociesza – że w zaciszu oddanego Bogu serca zanoszone błagania miały sens, że ich potwierdzeniem jest to co dzieje sie naokoło mnie – w rodzinie, w moim kraju i naszym materialnym świecie, bardzo często (choć nie zawsze) – w bratniej społeczności...
      W moim rodzinnym otoczeniu Bóg sprawia, że jaśnieje jak słońce w południe obiektywnie słuszny pogląd, który wyznawałem w sercu, że nawet dużo pieniędzy – zdobywanych kosztem okaleczeń uczuć, niepowściągliwego gniewu – gubi wartość. Dzisiaj dziękuję głęboko i serdecznie za pracowite i oddane działaniu życie mojego ziemskiego ojca i zasobnych krewnych – ale tracące swe potężne znaczenie oszczędności w w kolejnych „plagach" kryzysów, inflacji, denominacji tylko utwierdziły mnie w wypływających z chłopięcych zranień myślach i uczuciach.
      Kiedy ponad 30 lat temu napełniałem się fascynacją Bogiem, poświęceniem, Biblią, pobożnością wydawało mi się, że jedynie komentator Pisma Świętego (którego notabene pokochałem chłopięcym sercem jak dzisiaj kochają młodzi katolicy swojego papieża-Polaka) tak naprawdę tylko był oddany, ofiarowany Bogu w moim wyznaniowym światku. Dzisiaj ta moja młodzieńcza fascynacja postawą, życiem ukochanego Pastora zyskuje naprawdę świadomych jego rzeczywistych osiągnięć i życiowych porażek (o których wiele lat temu prawie nic nie wiedziałem) naśladowców. Czasopismo „Straż", a także osoby z którymi rozmawiałem o życiu i wyborach mojego „idola" – utrwaliły i zarazem wyprostowały mój kiedyś bezkrytyczny, teraz ciągle aktualny zachwyt „roztropnym" sługą kościoła chrześcijańskiego przełomu XIX i XX stulecia nowej ery.
      Jestem głęboko uświadomiony, że w moim kraju, we współczesnym świecie jest wielu ludzi niezasłużenie zubożałych, chorych i nieszczęśliwych – ale moje bardzo osobiste teraźniejsze doświadczenia w życiu rodzinnym i wyznaniowym, a także w korzystaniu z usług medycznych, handlowych, finansowych, a przede wszystkim telekomunikacyjno-informatycznych, jakie odbieram obecnie – po długich niełatwych latach choroby i pełnego trosk codziennego bytowania – to Jakubowa drabina do nieba, u której górnego końca czeka na mnie mój ukochany Imiennik z pożywnym śniadaniem i poranną aromatyczną kawą...:o)

Paweł Krajcer, Częstochowa, 20 maj 2009 roku czyli 41 Omer, a także 26 Ijjar 5769 roku


fot. G.K.

Przeczytaj Tekst z Biblii Nowego Przekładu