Zawsze się radujcie!

Miesiąca siódmego, dziesiątego dnia tegoż miesiąca, trapić będziecie dusze wasze, i żadnej roboty nie będziecie robić, tak w domu zrodzony, jako przychodzień, który gościem jest między wami; Bo w ten dzień oczyści was kapłan, abyście oczyszczeni byli od wszystkich grzechów waszych przed Panem oczyszczeni będziecie. 3 Mojż. 16:29-30

      Owa wzmianka o trapieniu dusz w dniu Jom Kippur jest chyba jedynym nakazem Prawa, który może być interpretowany jako post. To właściwie zdumiewające, że wśród tak licznych przepisów o czystości, o obmyciach, o zachowaniu świętości, praktycznie nie ma zalecenia powstrzymania się od jedzenia. Wygląda to tak, jakby Prawodawcy chodziło o zachowanie zewnętrznej czystości, a myśl o wewnętrznym oczyszczeniu powinna się skupiać na pokucie, oczyszczaniu uczuć i myśli przez praktykowanie zewnętrznych, symbolicznych znaków.
      Święta Boże mają być radosne. Nawet obchodzona w nocy i wedle ścisłego, nieco jakby trwożliwego rytuału Pascha ma przecież swój podniosły i w sumie radosny wyraz wyzwolenia wierzących z rozumaitych niewoli i uzależnień. A poza tym jest ona tylko wstępem do radosnego już święta Przyśników, święta wolności, radości, ofiarowania Bogu przyszłych urodzajów. I tylko w ten jeden dzień w roku, w Jom Kippur, każdy grzesznik miał się nad sobą zadumać, również poprzez utrapienie swej duszy postem.
      Można by powiedzieć, że Bóg nie zalecił postów, gdyż chciał je mieć darowane ochoczo, z serca, tak jak modlitwy, które również nie są regulowane przykazaniami. Przecież Mojżesz i inni Boży mężowie i bez przykazań praktykowali posty. Ale z drugiej strony musi być jakaś Boża mądrość w tym, by wśród tylu świątecznych dni jeden tylko skupiał się na grzechu i pokucie. W ciągu roku wypadają przecież średnio 52 sabaty, a do tego dochodzą dwie świąteczne oktawy (Pascha z Przaśnikami oraz Kuczki) i trzy pojedyńcze święta (Pięćdziesiątnica, Pamiątka Wesołego Trąbienia i Dzień Pojednania). To razem 70 radosnych świąt i tylko jedno pokutne.
      Obserwując niekiedy podejście chrześcijan, zarówno do prywatnej duchowości, jak i działalności na rzecz innych wierzących, wydaje się, jakby te proporcje zostały całkowicie odwrócone. Otóż znacznie częściej koncentrujemy się na grzechu, pokucie, naprawianiu siebie i innych niż na radości płynącej ze społeczności z Bogiem i Jego ludem. Czy rzeczywiście wymaga tego od nas Biblia, Bóg, Jezus? Przepisy prawa zdają się mówić, że nie, że oczyszczanie się i pokuta winny być codzienną praktyką osobistego życia duchowego, ale święta, społeczne zgromadzenia w sobotę czy w niedzielę, spotkania braterskie mają być ucztami radości i może tylko jedno na 70 powinno skupiać się wokół społecznej pokuty, wskazywania grzechów i nawoływania do naprawy.
      Może się komuś wydać, że to za mało, bo przecież tacy jesteśmy grzeszni i źli. Być może. Może warto jeszcze pokutować przez kilka dni poprzedzających Pamiątkę Trąbienia, czy naszą chrześcijańską Pamiątkę Wieczerzy. Ale od tych kilku dni do 70 smutnych świąt daleka jeszcze droga. Radość jest owocem ducha. Jeśli będziemy się ustawicznie nurzać w grzechach swoich i cudzych, zapominając o Bożych błogosławieństwach, staniemy się zgorzkniałymi duchowymi suchotnikami tylko z ledwością przypomniającymi swą postawą godność człowieka żyjącego z Bogiem, żyjącego na najwyższym z możliwych ludzkich poziomów. Chrześcijanin nie może być ustawicznie smutny, gdyż żadnym sposobem nie wypełni przykazania apostoła, który pouczał utrapionych braci z Tesaloniki (1 Tes. 5:16): „Zawsze się radujcie”!

Daniel K.

Przeczytaj Tekst z Biblii Gdańskiej