Wspominam dni dobre

      Rozmawiam, słucham ludzi w różnym wieku. Sama coraz chętniej wspominam różne zdarzenia, ale widzę, że niektórym ogromną radość sprawia przypominanie tylko krzywd i doznanych lub może tylko urojonych, rozlicznych przykrości.
      Danusia zatęskniła za miastem, gdzie przeżyła pierwsze lata swego życia, za zborem, który tworzył jej dziadek oraz ojciec. Poruszające było nasze wspólne spotkanie z przeszłością. Ale czułam, że gdy przypominałam dobre zdarzenia, jakąś zapamiętaną sielskość dzieciństwa, gdzieś za plecami budził się sprzeciw: o nie, to wcale nie było tak. W mojej pamięci jest właśnie tak. Wspólne niedzielne obiady, dużo wesołości, wspólnego śpiewu, spacerów. A pamiętanie, że ten to był taki, a tamtego należało wyłączyć, a z tym to nie dało się rozmawiać, jest tak niepotrzebnym zaśmiecaniem pamięci.
      Pochyliłyśmy się też nad starymi zdjęciami. Jest na nich cała grupa dalszej rodziny, jakieś śluby, wyjazdy za miasto, które tkwią w pamięci mamy. Niewiele zdążyłam opisać, wraz z nią odejdą w zapomnienie, bo chore oczy nie zobaczą już, kto na nich jest. Może jeszcze spróbuję ożywić pamięć, ale to trudne, bo są sprawy do których nie chce wracać – po co, to były złe lata. Ech…

Elżbieta Dz.