Uczynki miłości

      Na niedzielnych nabożeństwach zastanawiamy się nad lekcjami płynącymi z listu św. Jana, czyli od wielu miesięcy rozmawiamy o miłości. A kto to są ci najmilsi, jak kochać, kogo, a co z miłością agape Ostatnio padło pytanie, a właściwie wezwanie, że może tak nazwać konkretnie, co to są te uczynki miłości, jak realizujemy je w naszym życiu.
      I okazało się, że nie bardzo potrafimy wyjść poza ogólniki. Pytanie było postawione tendencyjnie, bo siostra ma pretensje, że nie dość się nią interesujemy, nie odwiedzamy jej chorego męża, jej nie pocieszmy, gdy umiera o niego z niepokoju. To sprawa bardziej złożona, ale mnie zastanowiło przy okazji, dlaczego nie potrafię powiedzieć publicznie, konkretnie, co w moim postępowaniu ma wymiar realizowania wskazówek apostolskich. A odwiedzenie chorego, to tylko jedna, mała możliwość okazania mu dobra. A może to, że brat w ogóle żyje, to właśnie wysłuchana czyjaś gorliwa modlitwa?. Nie da się pewnych uczynków zważyć, zmierzyć, nawet wykazać. I jeszcze sprawa zasięgu czynienia dobra. Zawsze mam poczucie, że robię za mało i takie słowa odczytuję jako zarzut wobec siebie, ale przecież wszystkich chorych nie odwiedzę, smutnych nie pocieszę. Grzech mam, jeśli coś mogłam, a nie zrobiłam.
      Oczywiście kiedy pojawia się tendencyjnie postawione pytanie zaraz wywołuje obronę w postaci: a jakie ty siostro masz uczynki miłości. Postaram się. Głośno nie zapytam.

Elżbieta Dz.