Odwiedzisz mnie?

      W dzisiejszym zabieganym świecie formułki zapraszające mają raczej charakter zdawkowy. Gdy ktoś mówi na pożegnanie, to wpadnij do mnie kiedyś, albo zddzwonimy się, można podejrzewać, że nie ma ochoty na bliską znajomość. Nie zdarzyło mi się, by zadzwonił po takiej rozmowie telefon.
      Zawsze intrygowało mnie jak owa Lidia z Filipowa przymusiła apostołów Pawła i Sylę, by gościli w jej domu. Może tak, jak niedawno zrobił nasz przyjaciel Michał. Najpierw odbył wstępną, serdeczną rozmowę telefoniczną z moim mężem, potem były telefony uściślające kiedy i jak przyjedziemy. Nie chciało mi się jechać w zimowy czas na drugi koniec kraju, by posiedzieć w domu z przyjaciółmi. Lubię święta w domu. Lubię gotować, piec, zaprosić gości na ten czas, ale dałam się namówić reszcie rodziny i pojechaliśmy.
      I jak to zwykle bywa, gdy już jestem na miejscu, nie żałuję. Prawdziwą społeczność budują takie właśnie spotkania. Pogaduszki przy stole, a nawet ożywione dyskusje, gdy na nabożeństwie zdarzyły się rzeczy szczególne, wspólny spacer, nieśpieszne wieczorne rozmowy. A gdy dopełnieniem jest wieczór przy kominku, gdy pachnie drewno, płomienie cieszą oczy i rozgrzewają zziębnięte ręce i nogi, to mam pewność, że setki kilometrów, to żadna odległość.

Elżbieta Dz.