Czas łez

      To moja ulubiona bohaterka z dziecięcych lektur Ania z Zielonego Wzgórza mawiała, że nie płacze, tylko "ma oczy w mokrym miejscu". I dzieje się tak w życiu, że tego mokrego miejsca jest więcej. I nie mają czasami na to wpływu żadne okoliczności zewnętrzne, przynajmniej te realna, namacalne. A bywa, że wszystko jest w porządku, wszyscy zdrowi, szczęśliwi, a jednak coś każe łzom płynąć szerokim strumieniem. Może tylko niskie ciśnienie i smętny widok z okna. I oby tylko to.
      Wzruszam się na filmach, płaczę przy lekturze książki "Dziewczyna z pomarańczami" Josteina Gaardera. Właśnie to od niej się oderwałam, by o płakaniu napisać.
      W niedzielę w telewizji festiwal piosenki zaczarowanej. Występowali ludzie, którzy dzięki różnym działaniom Anny Dymnej mogą wystąpić, pięknie sercem zaśpiewać, dać chwilę radości i wzruszeń. Kamera pokazała ocierającą łzy aktorkę. Łzy serdeczne, bo tylko ona wie, ile musieli w sobie pokonać jej podopieczni, by wystąpić, pokazać się publicznie. Ci, odsunięci przez konsumpcyjne społeczeństwo, gdzieś bardzo na bok, by nie psuć wizerunku. I pięknie zaśpiewał Stanisław Sojka, że życie jest tylko snem, krótkim snem. I zamykam tydzień wzruszeniami przy zupełnie niesamowitej książce. Życie dane jest nam raz. Jesteśmy tu na chwilę, od nas zależy co zrobimy, by było piękne. I jeśli okaże się, że ta chwila nam dana jest bardzo krótka, czy potrafimy ucieszyć się samym faktem, że była nam dana?

Elżbieta Dz.