Kiedyż, ach kiedyż...

Patrzcież, czujcie, a módlcie się; bo nie wiecie, kiedy ten czas będzie. (Mar. 13:33)

      Żyjemy w czasie Parousii Jezusa. Zakładane jest Jego Królestwo. Odbywają się przygotowania do wielkiego naprawienia wszystkiego, co popsuło się na Ziemi. To wiemy. Ale czy wiedza ta aż tak wiele zmienia w naszej ustawicznej tęsknocie, w potrzebie wyglądania, przypatrywania się wyczekiwania?
      W tym samym kazaniu w zapisie Łukasza znalazły się słowa: „A gdy się to pocznie dziać, spoglądajcież a podnoście głowy wasze” (Łuk. 21:28). Kiedy wszystkie zapowiedziane przez Jezusa wydarzenia się już staną, nie trzeba będzie spoglądać, podnosić głów. Jezus zachęca nas do zachowania czujności wtedy, gdy to wszystko zaczyna się dziać.
      Jak to dobrze, że Bóg skrył przyszłość przed naszymi oczyma. Jak to dobrze, że nie wiemy, kiedy wyrzucą nas z pracy, kiedy zachoruje nam dziecko, kiedy umrzemy. Ale dobrze też, że nie wiemy, kiedy spotkamy tę jedyną ukochaną osobę, kiedy osiągniemy życiowy sukces, kiedy spełni się jakieś nasze marzenie. O złych rzeczach wolimy nie wiedzieć, że mają się stać, a dobre... niech będą piękną niespodzianką.
      Z jakim utęsknieniem wyglądamy przyjścia Jezusa na obłokach, ustanowienia Królestwa rozpoznawalnego dla wszystkich ludzi. I dobrze, że Bóg trzyma nas trochę w niepewności. Może jutro, a może za 30 lat. To skłania nas do czuwania, do modlitwy, do wyglądania ukochanego Oblubieńca. Tęsknimy nie tylko wtedy, gdy jest nam w życiu niewygodnie. Tęsknimy tak po prostu, bo kochamy, bo mamy tyle pytań, bo chcielibyśmy, żeby to było już.
      Szczęście jest związane ze spełnieniem, ale spełnienie nieoczekiwane często nie bywa wcale szczęściem, a najczęściej bywa szczęściem mniej doznanym niż to przygotowane, wyśnione, wymarzone. Oczekiwane Królestwo Chrystusa będzie spełnieniem nieprzemijającym, ale już dzisiaj możemy doznawać radości właściwego oczekiwania.

Daniel K.

Przeczytaj Tekst z Biblii Gdańskiej