Jakie są jabłka złote srebrną robotą oprawione, takieć jest słowo k rzeczy powiedziane. (Przyp. 25:11 Biblia Brzeska)

20 Adar 5767 - 10 marca 2007
Powrót do strony tytułowej

Elżbieta Dziewońska
Po co język giętki?


      Byłam niedawno na ciekawej sesji naukowej poświęconej wpływowi mediów na nasze życie. Wiele zjawisk wyczuwałam intuicyjnie, ale nazwane ustami profesorów, językoznawców, nabrały innej mocy.
      W języku polskim, jak i pewno w każdym innym, na przestrzeni wieków odbijały się różne mody. Stąd wiele zapożyczeń, które po latach, brzmią już bardzo swojsko. Jeszcze niedawno oburzały mnie różne nazwy sklepów typu koszuland, czy wszelkie postaci marketów, a dzisiaj zobojętniałam, przywykłam. Do niedawna dziwnie brzmiące twory językowe pochodzące ze świata elektroniki i termin blog, różne e-szkoły, e-mocje, mega zdarzenia, zaczynają brzmieć swojsko. Nawet powiedzonka nauczycieli typu "obyście nie byli dyskietkami", mniej rażą .
      Widzę też jak łatwo przyzwyczajam się do innych nowinek. Kochałam pisywanie i otrzymywanie listów. Pamiętam jak obruszałam się na wydruki komputerowe wysyłane do iluś tam koleżanek. Potem denerwowały mnie listy elektroniczne, że krótkie, że takie bezosobowe. No to mam teraz osobowe smsy. Krótkie, byle jak pisane, bez żadnych zasad interpunkcji, ortografii, a cieszę się, że w ogóle przychodzą. Ubożeje przez to język służący komunikacji i tego ukryć się nie da. Może moje pokolenie zagrożone jest mniej, bo rzadko mówimy skrótem typu nara, dozo i innymi mniej mi znanymi, ale polonistki coraz głośniej narzekają na kompletną nieudolność uczniów w wyrażaniu myśli. Błędy, brak interpunkcji, niechlujstwo językowe, bardzo ubogie słownictwo, to główne językowe przywary nastolatków. Ja też przywykłam do krótkich informacji. Nużą mnie długie artykuły w gazetach, nie potrafiłabym już pisać długich listów, prowadzić długich rozmów. Przyczyn może być wiele: tempo w jakim żyjemy na co dzień, nadmiar informacji docierających różnymi kanałami. A może tylko zwyczajne lenistwo?
      I wydawało mi się, że język nabożeństw jest niepodatny na takie "świeckie" wpływy, ale jak usłyszałem z ust młodszego brata starszego, "by przez powtarzanie przepisów INSTALOWAŁO SIĘ w naszej świadomości", zrozumiałam, że zmiany są wszechobecne. Za profesorem Miodkiem, który słynie z liberalizmu językowego, nie oburzam się, tylko stwierdzam zachodzące w języku zmiany.
      Opowiadał profesor na tej sesji dowcip, jak to policja kontroluje bacę i prosi o prawo jazdy. Baca na to: - ni mom. - A dowód rejestracyjny? - Ni mom. - No to co wy baco macie. - A www.baca.pl mom.


rys. Andrzej Dąbek