|
|
Ps. 1:1-3
Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą bezbożnych
Ani nie stoi na drodze grzeszników,
Ani nie zasiada w gronie szyderców,
Lecz ma upodobanie w zakonie Pana I zakon jego rozważa dniem i nocą.
Będzie on jak drzewo zasadzone nad strumieniami wód, Wydające swój owoc we właściwym czasie,
Którego liść nie więdnie,
A wszystko, co uczyni, powiedzie się.
Ps. 84:2-5 Serce moje i ciało woła radośnie do Boga
żywego. Tym są ołtarze twoje, Panie zastępów, Królu mój i
Boże mój!
Ukochani Odbiorcy małoptasiej księżycowej
poczty!
Jest koniec czerwca: w moim pokoju panuje nasycony marzeniami nieład.
Najokazalej prezentuje się marzenie o
długowieczności. Jego symbolem jest rozkwitła białymi kielichami śnieżnobiała
lilia... Naprawdę okazale, jak na królewski
kwiat przystało... A dalej zielona filiżanka z koroną, a w niej pokutują
fusy po mojej ulubionej herbacie z błękitnymi kwiatuszkami... Są tam od wczoraj,
by jak najdłużej zachować pamięć marzeń o przymierzu z moim Panem -
Stworzycielem Małych Ptaków, marzeń o trudzie, o twórczym wysiłku, o
dokonaniach... Odgrywająca rolę zmienniczki biała filiżanka z siedmioma
zielonymi liścmi (trzema na filiżance, czterema
na podstawce) jest za to pełna aromatycznego naparu. Żółta mała
cukiernica ze złotą łyżeczką z austalijskiego wczasowiska Bright
przypomina, że słońce - które przecież kochamy - to radość polskiego lata, w tym
czasie właśnie czyli pod koniec czerwca, rozpoczynającego się wraz z również
kochanymi przez wszystkich wakacjami.
Dalej Biblia w ciężkiej jasnobrązowej oprawie ze
złotym tytułem, rachunek za telefon do zapłacenia, niosące wspomnienia z wielu
lat terminarze, w których pisuję o przeżytych radościach i smutkach... Wszystko
naznaczone małoptasim uczuciem ciepła, zachwytu, radości przeplatającego
się z chwilowymi atakami zniechęcenia, smutku, zagubienia. A wszystko
odnajdujące się w niegasnącym zachwycie życiem i zmaganiem z nim jako
najwspanialszej przygody, jaka może spotkać Małego Ptaka. I słowa - gdzieś
ukryte między ciepło rozbałaganionymi w moim pokoju przedmiotami i
pikselami starego małego mojego czternastocalowego monitora -
pokora i ufność...
I jeszcze życzenia na zakładce z edycjii
paulińskiej - zapału we wszystkim co
robisz...
z
Pańskiej łaski - przyjaciel małych i dużych ptaków, zwierząt, ludzi i
aniołów -
Paweł Franciszek K.
Ps. Rok temu - w czerwcu urodziła się moim
przyjaciołom - Ioanie i Piotrowi córeczka Sara. Z okazji pierwszych
urodzin przypominam w załączniku swoją przypowieść, napisaną kilka lat temu
z okazji ślubu Jej rodziców. Wraz z kilkoma innymi, zalegającymi moje szuflady
tworzy cykl "Opowieści o nauczycielach starozakonnych"...
( sobota, 24 czerwiec, 2006 roku - w polskie
świętojańskie imieniny)
Informacje kalendarzowe:
Księżycowy miesiąc Tamuz rozpoczyna się we wtorek, 27
czerwca. Nowy księżyc pojawi się 25 czerwca tj. w niedzielę.
Najdłuższy dzień w roku i początek lata miał miejsce
20 czerwca. Teraz już dzionki będą coraz
krótsze...
O tym, jak to Szymon Samograjek żonę sobie był znalazłW maleńkim polskim miasteczku, niedaleko od Krakowa od wieków mieściła się żydowska gmina, a całej owej miechowskiej gminie znany był był mały Szymek, zwany Samograjkiem, co to sam nauczywszy się grać na rozlicznym, muzycznym instrumencie, zadziwiał pięknem swojego muzykowania wszystkich Izraelitów, przynosząc tymże samym sławę i chwałę jedynemu, izraelskiemu Adonaj. Lata mijały i oto z małego Szymka młody Izraelita wyrósł, i jak to potomkowi Abrahama, Izaaka i Jakuba przystało, zapragnął licznym potomstwem serce swe ucieszyć, ale tak był się w muzykowaniu rozmiłował, że żadnym sposobem afektem nawet do najurodziwszych miechowskich dziewek zapałać nie mógł. Nic tylko muszę po radę iść do roztropnością słynącego Nauczyciela z Mądryczewa - powiedział w sercu swoim Szymon Samograjek. Jak powiedział, tak uczynił, i zostawiwszy wszystek swój sprzęt grający, ku Mądryczewowi wyruszył. Wysłuchał go mądryczewski Nauczyciel, księgi na stole swym układając, a potem brodę swą siwą palcami rozczesywując, odpowiadając rzekł mu: Żonę swą wkrótce, to jest jeszcze w tej podróży, w pobliskim Zamiłowie spotkasz, a która dzieweczka twoja będzie to poznasz, piękną muzykę słysząc. I wyruszył z prędka Szymon do Zamiłowa, by znaleźć to, czego tak bardzo pragnął. A przybywszy, szybko był się na jarmark udał, szukając spełnienia się nauczycielskiej obietnicy. I oto usłyszał wędrownego arlekina na fujarce grającego, a potem postrzegł córkę zamiłowskiego piekarza o kasztanowych włosach, twarzyczce jak biała, pszenna mąka, chleb i bułeczki sprzedającą. Zaś ona, wziąwszy od niego grosik, tak liczeniem pieniążków w mieszku zajęła się, że zaraz zapomniała o zmęczonym podróżą wędrowcu. Zawiedziony, udał się tedy do koszernej karczmy, bo stamtąd wesołą muzykę był usłyszał, ale w karczmie wszystkie dzieweczki oczy swe ku synowi bogatego kupca Szambałna przewracały, a tym zasmucony Szymon nawet kubka wina był nie dopił. Rozpaczą i spracowaniem ciała ogarnięty będąc, usiadł u studni, i zamknęły się powieki Jego. A oto dzieweczka o włosach czarnych jako kruk przyszła była ku studni po wodę. On zaś otworzywszy oczy swe i ujrzawszy uśmiech na śniadej twarzy Jej, tak radością napełniony został, jak wtedy, gdy jego skrzypeczki lub jego fujarka miechowską gminę ku weselu pobudzała. Panna rychło więc pięknego młodzieńca do swej izdebki małej zaprosiła, a wziąwszy błogosławieństwo od matki i ojca swego, jak Rebeka ku nowemu swemu domowi z Szymonem wyruszyła, obdarzając szczęściem ziemskie dni Samograjka, co to ku wszelkiemu muzycznemu instrumentowi był sposobny. I tak spełniła się obietnica proroka z Mądryczewa, bo najpiękniejsza z pięknych muzyka
A ja na Ich weselu byłem, piękną muzykę żem słyszał, a co usłyszałem, zapisałem i wam opowiedziałem. |