Elżbieta Dziewońska
Trud odpoczywania

Szabbat   4 Aw 5766
29 lipca 2006



      Kto nie czytał opowiadań Macieja Wojtyszki "Bromba i inni" to gorąco zachęcam. Moim ulubionym tekstem z tego zbioru jest opowieść o Fumach, które zajęte są odpoczywaniem i tak są tą czynnością zmęczone, że znowu musza odpoczywać. Bo to wcale nie jest takie proste dobrze odpocząć.

      Kto pracuje w szkole wie, że bez wakacji nie dałoby się żyć, ale ten czas trzeba mądrze zagospodarować, by się nie zmęczyć, ale nabrać chęci do życia. I myślę, że najważniejsza jest zasada Pana Boga "odpocząć od spraw swoich". Dla mnie oznacza to wyjazd z domu, gdzie ciągle trzeba coś zrobić, sprzątać, gotować. Ważne jest również dobre towarzystwo do odpoczywania, ciekawe miejsca i zdarzenia. I dlatego byłam tydzień w Krakowie, w zaprzyjaźnionym domu Andrzejów. Już w podróży dopadła mnie wakacyjna radość, bo dawno nie jechałam pociągiem. Gapiłam się na miejsca, których dawno nie widziałam, przyglądałam się ludziom w podróży, potem maszerowałam po Krakowie, gdzie zwykle poruszamy się samochodem, ale okazuje się, że do wielu miejsc można dojść pieszo i jest to całkiem przyjemne.

      Dom bez mężczyzn, to też odmiana, bo nie trzeba myśleć o obiedzie, nie trzeba tłumaczyć się z przedłużonego pobytu w sklepie no i gadać można bez przeszkód. A o czymże to można gadać? No nie tylko o ciuchach, choć to też jest przyjemne i od czasu do czasu pożyteczne.

      Byłyśmy na wystawie linorytów Alfonsa Muchy. Dzieła artysty, udostępnione przez muzeum w Kozłówce, pochodzą ze zbiorów lwowskich. I jest co oglądać. Radością dla mnie zawsze jest przebywanie księgarniach. Nie sposób wszystkich książek mieć, przeczytać, ale niektóre chociaż pooglądać trzeba. Jak ja lubię zapach nowych książek.

      Zaliczyłyśmy też koncert pod gołym niebem z księżycem w tle, bo zespół The Klezmatics grał na dachu. I to jak grał! A potem jako dopełnienie nastroju, pojawili się ortodoksyjni Żydzi, przemierzający ulice Kazimierza z tańcem i śpiewem. Niepowtarzalne to klimaty.

      Jeszcze było spotkanie na "wtorkowisku", odwiedziny w zaprzyjaźnionych domach, spacery bez celu nadzwyczajnegopo Krakowie, kawa, lody, sałatki w "Chimerze". To ogromnie skuteczna terapia antystresowa i chociaż obawiamy się górnolotnych słów, po prostu siostrzana społeczność.


Rys. Andrzej Dąbek