Elżbieta Dziewońska
Szanujmy wspomnienia

Szabbat   25 Adar 5766
25 marca 2006



      Nie mogę już słuchać kłócących się polityków. Nie mogę czytać w prasie o przyczynach, skutkach kolejnej afery, o zbrodniach i gwałtach. Słowo lustracja, esbek, też wywołuje przypływ niechęci. Dlaczego tak łatwo i przyjemnie wyhodowało nam się zło. Zgadzam się z oceną abp. Życińskiego, że gdyby dziś sądzono Ap. Piotra, nie miałby szans na łaskawość. Nie ściga się oprawców, nieuków, którzy redagowali obrzydliwe donosy, różnymi sposobami nakłaniali do współpracy, ale obrzuca błotem czasami niewinnych ludzi. Każe się za domniemanie, a nie zbrodnię. Nie chcę wiedzieć czy mam teczkę, a jeśli, to co w niej jest. Nie chcę wiedzieć co jest w teczce ojca i czy ten sąsiad, co dzisiaj przychodzi do niego na ciasto z jabłkami, donosił. A przecież po każdym powrocie z konwencji międzynarodowej, pojawiał się w domu elegancki, miły pan, który tylko pytał.

      Zrodził się pomysł, by napisać historię naszego zboru. Nie wiedziałam, że wywoła to takie poruszenie myśli i emocji. Bo okazuje się, że niektórym z trudem przypominają się sobie rzeczy dobre, za to gorzkie żale pojawiają się na zawołanie. A ci to byli z tymi skłóceni, a tamci to nas uważali za nic, zawsze mieli poczucie wyższości, jeszcze tamci to tylko myśleli o pieniądzach, kłócili się ze wszystkimi, a tamten to nic tylko chciał być starszym i rządzić. I właściwie to o czym pisać, lepiej zostawić w spokoju…

      A przecież wydarzyło się tyle rzeczy dobrych. Nie pisać o nich? Zapomnieć bo ktoś z kimś nie mógł się dogadać? A jak potoczyłyby się losy wielu z nas, gdyby nie Ci wszyscy bracia, na krócej, dłużej z naszym zborem związani? Konflikty, zebrania gospodarcze podglądane, w gronie dzieciaków przez dziurkę od klucza, a potem wielkie godzenie, też nas łączyły. I opowieści niesamowite o duchach, demonach, które w długie wieczory, bo bez telewizji, komputera,snuł ulubiony wujek - gawędziarz. Byliśmy razem. Jadaliśmy wspólne obiady, śpiewaliśmy, grała mandolina, gitara, harmonijka ustna. To wszystko nazywa się nic?

      Napiszemy krótką historię. Może tylko tak, dla siebie, by zobaczyć jak to było przed laty. Zajrzymy do notatek z nabożeństw sprzed lat, byli tacy, co zapisywali skrupulatnie myśli z badań, wykładów. Dołączymy jakieś stare zdjęcie. Pominiemy wiele szczegółów, bo o wszystkim nie sposób. Każdy ze zborowników ma przecież historię na jedną książkę. I jak w piosence, szanujmy wspomnienia, smakujmy ich treść, aby przyjemne były dla nas i dla tych, którzy chcą się jedynie dowiedzieć. I zdecydowanie wyrzućmy spośród siebie ducha lustracji.


Rys. Andrzej Dąbek