Myśl Tygodnia
Człowiek cnotliwy

Szabbat   23 Kislew 5766
24 grudnia 2005



      Moralność chrześcijańska jest czcią. Nie czcią rozumu Bożego przez rozum ludzki, ale czcią całego Boga przez całego człowieka; a czcimy całym sobą o tyle, o ile instynkty, namiętności, uczucia i umysł osiągają integralność i pełnię osobowości wprzągniętej w służbę światła. A jak ten proces się odbywa? Przez dziecięce posłuszeństwo mocy Bożej i przez udział w życiu Boga, przez pracowite osiąganie dojrzałości i opanowanie człowieczeństwa. Określa się cnotę jako stałe posiadanie mocy do działania łatwego i skorego w określony sposób. Lecz nie chodzi tu o nawyk mechaniczny, nieświadomie osiągany. Muzyk zdobywa przez praktykę stałą zdolność pięknej gry; mając nawyk umiarkowania czy szczodrości będzie się samorzutnie grzecznym i szczodrym, ale jest tu coś więcej niż technika. Muzyk musi mieć biegłość techniczną, ale sama biegłość techniczna nie tworzy muzyki. Chcąc wnieść w technikę życie, trzeba mieć muzykę w duszy. Wizja bez biegłości jest niema, ale biegłość bez wizji jest martwa. To samo z cnotami moralnymi: pod nabytą biegłością musi być wizja. Trzeba czuć obecność Boga w sobie. Będzie to więc najpierw dojrzałość umysłu, opanowanie, autonomia: ale nie fałszywa autonomia własnego „ja”. usiłująca zawładnąć Bogiem, lecz realna autonomia człowieka umiejącego panować nad sobą. Trzeba zdobyć wiedzę, być krytycznym, nauczyć się sądzić, decydować i być mądrym. Mamy więc cztery formy działania słusznego: roztropność, sprawiedliwość, męstwo, umiarkowanie, jako składniki każdego działania cnotliwego. Występują one tylko w osobowości dojrzałej; oznaczają ćwiczenie rozumu, odwagę i kontrolę, a każda poszczególna cnota oznacza z kolei opanowanie odnośnego i określonego materiału. Człowiek cnotliwy jest mistrzem i twórcą, bo opanował materiał życia i posiadł jego sztukę.

Marian Rzeszewski, Kaznodziejstwo, str. 71