Elżbieta Dziewońska

To tylko wymiana informacji


      Bywają sytuacje zabawne, gdy o wydarzeniach w Polsce, pierwsi wiedzą znajomi we Francji czy w Australii. Ale jeśli ktoś z podróży przez kraje i oceany, przewozi jedynie informacje złe, krzywdzące, to jest już w całym zjawisku coś bardzo mało śmiesznego.

      Nie ukrywam, że lubię rozmawiać o ludziach, poznawać losy, motywy działań, lubię słuchać opowieści o tym, co dawniej, ale i co dzisiaj się zdarza. Ja nawet rozumiem, że jak się wyjeżdża daleko, na drugi koniec świata i zostawia w tym maleńkim kraju nad Wisłą rodzinę, przyjaciół, wszystkie swoje najważniejsze sprawy: kraj lat dziecinnych, pierwsze uczucia, to chce się wiedzieć wszystko. Dlatego nie dziwi mnie wymiana informacji jak ubrane są dziewczyny na konwencji, czym nakrywają głowy, jakimi samochodami się przyjeżdża, to mieści mi się w normach. Łatwiej sobie pewno wyobrazić przyjemne Budziarze, Białogard. Ale jeśli wymiana zdań staje się natrętna i dotyka spraw osobistych, trudnych dla samych zainteresowanych, zjawisko przestaje być zabawne. Coraz częściej zapominamy, że język puszczony w ruch to niebezpieczna zabawka. Ostatnio w telewizyjnych wiadomościach podjęto próbę obchodzenia „dnia bez złej wiadomości”, co okazało się niewykonalne. Apeluję o rzecz też pewno niewykonalną: o jeden dzień bez „meila”, „esemesa”, telefonu o sprawach z grupy: kto z kim i dlaczego, gdzie byli i co robili i dlaczego mąż krzywo spojrzał na żonę, a ona… Jest tyle ciekawych filmów, książek, odkryć naukowych, a Piotr miał dobry wykład, Daniel wrócił z Grecji, Leszek z Włoch. Jeśli więc możemy rozmawiać tylko o ludziach, to przynajmniej próbujmy poszukać w nich dobra. Apeluję także do siebie. I biorę przykład z mojego męża, który podnosi głowę znad gazety, bo słyszy, że o kimś znajomym się rozmawia i dziwi się, to Adaś ma żonę? Ma, od roku.

     

rys. Andrzej Dąbek

Powrót