Elżbieta Dziewońska

KLAWE ŻYCIE




Rys. Andrzej Dąbek

     Znowu leje. Oni wszyscy myślą, że to takie proste. Stówa za numerek. No to niech któraś z tych pięknych., elegancko ubranych pań, które z takim zgorszeniem na mnie patrzą, tak sobie postoi. Zimno, wiatr i ten ciągły hałas. Chyba ten hałas jest najgorszy, ale i ta niepewność, żeby nikt mnie nie rozpoznał, i żeby w ogóle ktoś się zatrzymał. Od nas to raczej nikt tak daleko się nie zapuszcza, ale raz, wydawało mi się, że widziałam Franka, tego od Matyszczaków. Zobaczył mnie, zjechał na pobocze. Zdrętwiałam, ale jak się odezwał, odetchnęłam z ulgą. Miły, elegancki pan, ładnie pachnący drogą wodą kolońską, a nie jakiś Franek z naszej głuchej wsi. Dał mi więcej niż chciałam. Kupię lepsze perfumy. W tych tirach coraz ładniejsi chłopcy jeżdżą.

     No, nie taka ta moja wieś głucha, ludziska mają telewizory, wieże, już nawet w dwóch rodzinach kina domowe kupili, bo w najbliższym miasteczku to prawdziwe "Relaks" zamknęli. U Stachy w sklepie są do kupienia kolorowe gazety do których dodają filmy. Niektórych nie da się oglądać, jakieś za mądre, albo za głupie, ale zdarzają się całkiem, całkiem. Taka "Czekolada". Też dziewczyna nie miała łatwego życia, jak ja.

     Gdyby mi ktoś w liceum powiedział, że tak skończę, obraziłabym się na śmierć. Ale co ja miałam robić. Gdyby mama żyła. Gdyby Wacek miał pracę. Z ogródka wyżyć się nie da. Ojciec wszystko przepija. Do teściów nie pójdę, dość się krzywo na mnie napatrzyli. Cudownego synusia im omotałam, ale że nie nauczyli go, jak zarobić na utrzymanie żony i dzieci, to nie chcą słyszeć. Zrobić tylko te dzieciaki umiał. A to najważniejsze co od życia dostałam. Do szkół muszą iść, na studia. Zrobię wszystko, żeby na ludzi wyszły. No nie, wszystkiego to nie. Niektórych numerków zdecydowanie odmawiam. Z mężem nie potrafię, a co dopiero w takich warunkach, niektórzy odjeżdżają, bo nie chcą inaczej. Trudno. Wacek i tak podejrzliwie patrzy na moje niezłe zarobki, nie wiem czy wierzy w te bajki o napiwkach. Może woli nie pytać, bo przecież z tych jego okazyjnie zarobionych groszy nie dałoby się wyżyć, a o szkołach dla dzieci mogłabym zapomnieć. Zresztą przy takim bezrobociu jakie fundują nam kolejne rządy, i te reformy i zaciskanie pasa, nie wiem czy te szkoły na cokolwiek im się przydadzą. Ale łatwiej już, odkąd przyjęli nas do Europy, wyjechać za granicę, może jakoś im się ułoży. Na razie, to więcej zagraniczniaków mogłoby się zatrzymywać. Zapłata w euro zawsze jest korzystniejsza.

     Można wszystko przeżyć. Nie wierzyłam w opowieści babci, co z dziewczynami wyrabiali żołnierze w czasie wojny. Wytrzymały to i ja muszę tych kilka lat wytrzymać. Najgorzej było pierwszy raz. Wymiotowałam cały wieczór, ale już przywykłam. Nikt nie pyta, jak zarabiam te pieniądze, których czasami sporo przywożę do domu. Opowiadam, że myję gary, czasami zastępuję obsługę, w przydrożnym barze pod Warszawa. Pokiwają głowami, że z maturą i do takiej pracy. A co to dziś matura. Do mojej pracy nawet się przydaje, bo jak się trafi jakiś inteligentniejszy klient co to i pogadać chce, nawet na kawę zaprosi, no to sobie gadamy. O książkach nawet, bo czytać lubię. Zawsze mam coś przy sobie. Choć teraz gorzej z czytaniem, bo stoimy we dwie, dla bezpieczeństwa, a Jolka lubi opowiadac, no to mam zamiast czytania. Dzisiaj nie przyszła. Może chora, taki ziąb ostatnio.

     Cholera, to przez ten deszcz nikt nie przystaje. No jest jakiś jeden. Ale przystrojone autko. Pory roku pomylił czy co?

     - Cześć Józka, co ty, stopem podróżujesz? Podrzucić cię?

Powrót