Elżbieta Dziewońska

Świętowanie


Rys. Andrzej Dąbek

     W różnych działaniach, największą radość sprawia mi oczekiwanie, dlatego lubię przygotowania do wszelakich świąt, spotkań rodzinnych. Oczywiście narzekam, jak to muszę ciężko pracować, by smakołykami zapełnić żołądki żarłocznych domowników, ale sprawia mi ogromną radość, gdy im smakuje, a jak pochwalą, no to pełnia szczęścia.
     Uczestniczę w ogólnonarodowej akcji przedświątecznych porządków, bo to doskonała mobilizacja. Odłożone, znaczy niewykonane do wiosny. Potem lepię uszka, przyrządzam rybę po grecku i inne mniej tradycyjne potrawy. A ile radości przynosi kupowanie prezentów, zwłaszcza, gdy jestem w stanie przewidzieć radość Ani z cieplutkich wkładek do butów. Potem obdarowujemy się tymi zdobyczami, czego tak do końca nie może zaakceptować moja mama, bo ma zakodowane przeświadczenie, że to niewłaściwe. A mnie się nie podoba dawanie prezentów tydzień przed wigilią, albo kilka dni po, byle nie wtedy, gdy wszyscy. Podobnie z „sylwestrem”. Spotkanie, owszem, byle nie w ten wieczór, życzenia noworoczne, kartki? No, nie przesadzajmy. To światowe obyczaje. Poważne w naszym ruchu „poświadkowe” lobby stawia podstawowe pytanie: czy Pan Jezus ….
     Moją optykę dość znacznie zmieniło pojawienie się na świecie dzieci. Nie chodziło o akcesoria, typu choinka, ale o nastrój, o bycie razem z najbliższymi. Całe lata na czas świąt jeździliśmy do Krakowa i już sama podróż tworzyła przyjemną atmosferę Dbałam o to, by radość dawały drobiazgi, a nie wyszukane, drogie prezenty. I tak będę robić, bo pamiętam swoje dziecięce nieszczęście, gdy koleżanki siadały przy zastawionych stołach, dostawały prezenty, a ja połykałam w samotności łzy.
     Jestem zdecydowanie przeciw chodzeniu na pogrzeby w kapeluszu, bo nie tak powinny być manifestowane inne cele, do jakich próbujemy dążyć. Dawanie sobie radości, budowanie, przy zastawionym uszkami i czerwonym barszczem stole, więzi rodzinnej, braterskiej, nie może być źródłem zła.

Powrót