Elżbieta Dziewońska

„Z każdego próżnego słowa sąd odniesiecie” Mat. 12:36


Bardzo surowa zasada, a każdy sam dla siebie wie, ile zbędnych, złych słów każdego dnia wypowiada. Tych słów - kwiatów, powiedzianych „w czas”, pewno najmniej.

A co z tymi, które przez całe wakacje słyszałam pod oknami? Nie mogłam zatkać uszu, bo codzienny festiwal wulgaryzmów odbywał się za oknami pokoju, gdzie mam komputer, miejsce do szycia na maszynie, gdzie lubię posiedzieć, poczytać. Za oknem jest ogród, rano budzą mnie ptaki. Ale ten osłonięty murem i blokiem zielony zakątek, ulubili sobie chłopaczkowie, którzy czas wolny, a mają go dużo, przeznaczają na kopanie piłki w trzepak - bramkę, a bardziej odbijając o wysoki mur, zabytkowy zresztą. Słowa padają pewne, głośne, zdecydowane - trzy, na zmianę. Nawet nie wiem kiedy, stałam się biernym „bluzgaczem”, jeśli można to tak nazwać.

Teraz mój widok z okna w pracy, to wielki remont szkoły, bo w Polsce remonty robi się głównie jesienią i zimą, by nie spadł pracownikom poziom adrenaliny. A wszystko przez procedury budżetowe. No i na daszku za oknem, tuż przy moim uchu, rozmawia, czasem podśpiewuje klasa robotnicza. Rozmawia oczywiście przy pomocy trzech niezawodnych słów.

Jestem za karaniem osób przeklinających w miejscach publicznych, co już zdarza się w niektórych miastach. A może dla przeklinających, jak dla palaczy, wyodrębnić pomieszczenia, gdzie mogliby poprzeklinać sobie do woli, a dla szczególnie uciążliwych osobników wprowadzić obowiązkowe lekcje języka polskiego, by żadne dziecko już nie dziwiło się: ja przeklinam?

Pytałam kiedyś Stasia co mówi jak nie wyjdzie mu podanie czy nie trafi do bramki, a gdy drążyłam, czy w ogóle znają przekleństwa, Ania powiedziała z wyrzutem, mamo, my przecież chodzimy do szkoły.

„Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony.”

Powrót