Powrót

 na Szabbat

12 Szewat 5765

 

22 stycznia 2005


16. Beszalach (Gdy wypuścił) 2 Mojż. 13:17-17:16

• Izrael rozpoczyna wędrówkę z Sukkot przez Etam do Pi Hachirot nad Morzem Trzcin • Pojawienie się Słupa obecności Bożej • Faraon ściga Izraelitów • Pierwsze szemranie ludu • Przejście Izraela przez Morze Trzcin (Jam Suf) • Zatopienie wojsk faraona • Pieśń Mojżesza • Pieśń Miriam • Przybycie do gorzkich wód Mara i ponowne szemranie ludu a przez to kuszenie Pana Boga • Przybycie do Elim, oazy dwunastu źródeł i siedemdziesięciu palm • Przybycie na pustynię Sin i trzecie szemranie ludu • Zapowiedź cudownego udzielenia mięsa na wieczór i chleba na rano • Przepiórki • Manna • Ustanowienie Szabbatu • Przybycie do Rafidim • Czwarte szemranie ludu z powodu braku wody • Cudowne wyprowadzenie wody ze skały • Wojna z Amalekitami • Polecenie spisania ksiąg •


Między szemraniem a uwielbieniem

Opowiadanie o przejściu Izraelitów przez Jam Suf (Morze Trzcin, potocznie zwane Morzem Czerwonym) i pierwszych etapach wędrówki po pustyni to historia krańcowych przeżyć i wielkich emocji: od załamania po uwielbienie, od wdzięczności po bluźnierstwo, od wycieńczenia do ucztowania. I nie ma w tym nic dziwnego. Lud nawykły do ciężkiej, niewolniczej pracy nie znał zupełnie trudu życia pustynnych nomadów. W Egipcie mieszkali w stosunkowo wygodnych domach, obficie zaopatrzonych w wodę i jedzenie. Potęga militarna i bogactwo faraona strzegło bezpieczeństwa kraju, również jego niewolników. Wystarczyło wykonać swoją dzienną normę pracy, a cała reszta była przejrzyście prosta.

Życie niewolnika ma swoje uroki. Trzeba może ciężko pracować, bywa się udręczonym i poniżanym, ale też nie trzeba podejmować samodzielnych decyzji. Ktoś wie, ile jest potrzebnych cegieł, ktoś powie jak zmieszać je z trzciną, ktoś dostarczy jedzenie, ktoś powie kiedy się kłaść i kiedy wstawać. Gdy niewolnik nagle zostanie zmuszony do prowadzenia samodzielnego życia, często okaże się, że jest do niego zupełnie nieprzygotowany. Zrzucenie kajdanów to dopiero początek trudnej drogi do wolności.

Dlatego nie powinniśmy bardzo oburzać się na Izraelitów, że zaledwie kilka dni po cudownym opuszczeniu ziemi Goszen, jeszcze w ziemi egipskiej, zaczynają od razu narzekać, że inaczej wyobrażali sobie tę wymarzoną wolność: Brak zagrożenia, brak wielkiego wysiłku, stałe miejsce zamieszkania, poczucie bezpieczeństwa - czy można się dziwić tym wymaganiom? Wszyscy chcielibyśmy osiągnąć takie minimum wygody życia. A tu zagrożenie wojną z faraonem, wielkie morza i pustynie do przebycia, niepewność jutra, konieczność zapewnienia sobie bezpieczeństwa własnym mieczem - czy za wolność trzeba płacić aż tak wysoką cenę?

Pan Bóg cierpliwie znosi pierwsze objawy niewdzięczności i braku wiary. Pokazuje ludowi, co potrafi, tak jakby demonstracja mocy w dziesięciu plagach i złupieniu złota Egiptu nie była jeszcze wystarczająca. Pan Bóg stawia przed Izraelem słup swej obecności, rozdziela morze, uzdrawia gorzką wodę, daje mięso i chleb z nieba, wyprowadza wodę ze skały, pokonuje Amalekitów. Mimo to można by mieć pretensję do Pana Boga, i Izraelici ją mają, wszyscy ją czasami okazujemy - dlaczego morze nie od razu jest suche, a faraon nie siedzi spokojnie w pałacu, dlaczego wody Mara najpierw są gorzkie, a dopiero potem uzdrowione, dlaczego najpierw jest pragnienie, a potem woda, głód a dopiero potem chleb, dlaczego trzeba go mozolnie zbierać po krzakach, dlaczego nie spada w wielkich bochenkach prosto do garnka, dlaczego na drodze obranej przez Boga są pustynie i Amalekici, z którymi trzeba się bić, dlaczego, dlaczego... A Pan Bóg spokojnie patrzy na nas ze swego wysokiego nieba i daje rosę i chleb na każdy dzień.

Pan Bóg czyni cuda. Cuda wielkie i małe, niezwykłe i te całkiem normalne. Czasami wydaje się, że kładzie nam się do stóp cały świat, że wielkie morze ucieka na tupnięcie buta, że tonie w nim wielki prześladowca. A czasem znów mozolnie brniemy w piachu z całym ciężarem naszego dobrobytu po to, by za kolejną górą zobaczyć następną pustynię. I wtedy przychodzi to najtrudniejsze - uwielbianie Boga na bezdrożach życia, śpiewanie pieśni chwały z poranionymi stopami i wyschniętym gardłem, klękanie na obolałych, ledwie zginających się kolanach. Łatwo jest chwalić Tego, który w łyżce wody utopił naszego wroga, który posyła tłuste przepiórki. Ale chwalić Boga trzeba także wtedy, gdy po trzech dniach wyczerpującej wędrówki dowleczemy się do kałuży z gorzką, cuchnącą wodą, w której nie można się nawet obmyć. Dopiero w Mara sprawdza się jakość naszej wiary. To dlatego wody nie od razu są słodkie.

Być może refren chwały, który nuciła Miriam ze swymi przyjaciółkami między zwrotkami pieśni Mojżesza brzmiał inaczej niż poniższa melodyjka, ale nauczmy się przynajmniej słów tego refrenu, abyśmy go mogli zanucić nie tylko w dzień wielkiego zwycięstwa i chwały, ale także trzy dni później przy gorzkich wodach Mara: „Sziru Adonaj, ki gao ga-a! Sus we rohewu rama ba jam!”


16. Beszalach (Gdy wypuścił) 2 Mojż. 13:17-17:16

Tekst w tłumaczeniu Biblii Gdańskiej

13,17 I stało się, gdy wypuścił Farao lud, że nie prowadził ich Bóg drogą ziemi Filistyńskiej, chociaż bliższa była; bo mówił Bóg: By snać nie żałował lud, gdyby ujrzał przeciw sobie wojnę i nie wrócił się do Egiptu.
18 Ale obwodził Bóg lud drogą pustyni nad morzem czerwonem; i uszykowani wyszli synowie Izraelscy z ziemi Egipskiej.
19 Wziął też Mojżesz kości Józefowe z sobą dla tego, że był Józef przysięgą obowiązał syny Izraelskie, mówiąc: Zapewne nawiedzi was Bóg; przetoż wynieście kości moje stąd z sobą.
20 I wyciągnąwszy z Suchotu położyli się obozem w Etam, na końcu puszczy.
21 A Pan szedł przed nimi we dnie w słupie obłoku, aby je prowadził drogą, a w nocy w słupie ognia, aby im świecił, żeby szli we dnie i w nocy.
22 Nie odejmował słupa obłokowego we dnie, ani słupa ognistego w nocy od ludu.
14,1 I rzekł Pan do Mojżesza mówiąc:
2 Mów do synów Izraelskich, niech się wrócą i położą obozem przed Fihahirot między Migdoł, i między morzem, przeciw Baalsefon, przeciw jemu położycie obóz nad morzem.
3 Będzie bowiem Farao mówił o synach Izraelskich: Strwożeni są w ziemi, zawarła je puszcza.
4 I zatwardzę serce Faraonowe, że je gonić będzie; i uwielbiony będę w Faraonie i we wszystkiem wojsku jego; a poznają Egipczanie, żem Ja Pan; i uczynili tak.
5 Tedy dano znać królowi Egipskiemu, że lud ucieka; i odmieniło się serce Faraonowe i sług jego przeciw ludowi, i rzekli: Cóżeśmy to uczynili, żeśmy wypuścili Izraela, aby nam nie służył?
6 Zaprzągł tedy wóz swój, i lud swój wziął z sobą.
7 Wziął też sześć set wozów wybornych, i wszystkie wozy Egipskie, i przełożone nad tem wszystkiem.
8 I zatwardził Pan serce Faraona, króla Egipskiego, i gonił syny Izraelskie; lecz synowie Izraelscy wyszli w ręce możnej.
9 I gonili je Egipczanie, a dogonili je w obozie nad morzem, wszystkie konie, wozy Faraonowe, i jezdne jego, i wojska jego, nie daleko Fihahirot, przeciw Baalsefon.
10 A gdy Farao następował, tedy podnieśli synowie Izraelscy oczy swe, a oto, Egipczanie ciągną za nimi; i bali się bardzo, i wołali synowie Izraelscy do Pana.
11 I mówili do Mojżesza: Azaż nie było grobów w Egipcie? wywiodłeś nas, abyśmy pomarli na puszczy; cóżeś nam to uczynił, żeś nas wywiódł z Egiptu?
12 Azaż nie to jest, cośmy do ciebie mówili w Egipcie, mówiąc: Zaniechaj nas, abyśmy służyli Egipczanom? bo lepiej było nam służyć Egipczanom, niżeli pomrzeć na puszczy.
13 I rzekł Mojżesz do ludu: Nie bójcie się, stójcie, a patrzajcie na wybawienie Pańskie, które wam dziś uczyni; bo Egipczanów, których teraz widzicie, więcej nie oglądacie na wieki
14 Pan będzie walczył za was, a wy milczeć będziecie.
15 I rzekł Pan do Mojżesza: Cóż wołasz do mnie? Mów do synów Izraelskich, aby ciągnęli;
16 A ty podnieś laskę twą, i wyciągnij rękę twoję na morze, i przedziel je; a niech idą synowie Izraelscy środkiem morza po suszy.
17 A oto, Ja, Ja zatwardzę serce Egipczanów, że wnijdą za nimi; a będę uwielbiony w Faraonie, i we wszystkiem wojsku jego, w woziech jego, i w jezdnych jego.
18 I dowiedzą się Egipczanie, żem Ja Pan, gdy uwielbiony będę w Faraonie, w woziech jego, i w jezdnych jego.
19 A ruszywszy się Anioł Boży, który chodził przed obozem Izraelskim, szedł pozad ich; ruszył się też słup obłokowy, który szedł przed nimi, i stanął pozad im.
20 A przyszedłszy między obóz Egipski, i między obóz Izraelski, był on obłok Egipczanom ciemny a Izraelczykom oświecający noc, tak, iż przystąpić nie mogli jedni do drugich przez całą noc.
21 I wyciągnął Mojżesz rękę swoję na morze, a Pan rozpędził morze wiatrem wschodnim gwałtownie wiejącym przez całą noc, i osuszył morze; a rozstąpiły się wody.
22 I szli synowie Izraelscy środkiem morza po suszy; a wody im były jako mur, po prawej stronie ich, i po lewej stronie ich.
23 A goniąc Egipczanie, weszli za nimi; wszystkie konie Faraonowe, wozy jego, i jezdni jego, w pośrodek morza.
24 Stało się tedy około straży zarannej, że wejrzał Pan na obóz Egipski z słupa ognia i obłoku, i pomieszał wojsko Egipskie.
25 I porzucał koła wozów ich, że je wlekli z ciężkością; zaczem rzekli Egipczanie: Uciekajmy przed Izraelem, bo Pan walczy za nimi przeciwko Egipczanom.
26 I rzekł Pan do Mojżesza: Wyciągnij rękę twoję na morze, że się wrócą wody na Egipczany, na wozy ich, i na jezdne ich.
27 I wyciągnął Mojżesz rękę swoję na morze, i wróciło się morze zaraz z rana do mocy swojej; a Egipczanie uciekali przeciw jemu; lecz Pan wraził Egipczany w pośród morza.
28 Wróciwszy się tedy wody, okryły wozy i jezdne, ze wszystkiem wojskiem Faraonowem, które weszło za nimi w morze, tak iż nie zostało z nich i jednego.
29 Synowie zaś Izraelscy szli po suszy środkiem morza, a wody im były jako mur, po prawej stronie ich, i po lewej stronie ich.
30 I wybawił Pan w on dzień Izraela z ręki Egipczanów; i widzieli Izraelczycy Egipczany pomarłe na brzegu morskim.
31 Widział też Izrael onę moc wielką, którą uczynił Pan nad Egipczany; a bał się lud Pana, i uwierzyli Panu, i Mojżeszowi, słudze jego.
15,1 Zaśpiewał tedy Mojżesz i synowie Izraelscy tę pieśń Panu, a rzekli mówiąc: Śpiewać będę Panu, iż wielmożnie wywyższon jest; konia i jezdnego jego wrzucił w morze.
2 Moc moja i chwała moja Pan, bo mi się stał zbawieniem; ten jest Bogiem moim, przetoż przybytek wystawię mu; Bóg ojca mego, przetoż wywyższać go będę.
3 Pan, mąż waleczny, Pan imię jego.
4 Wozy Faraonowe i wojsko jego wrzucił w morze, a wybrani wodzowie jego potopieni są w morzu czerwonem.
5 Przepaści okryły je; poszli w głębią jako kamień.
6 Prawica twoja, Panie, uwielbiona jest w mocy, prawica twoja, Panie, potarła nieprzyjaciela.
7 A w wielkości Majestatu twego podwróciłeś przeciwniki twoje; puściłeś gniew twój, który je pożarł jako słomę.
8 A tchnieniem nozdrzy twoich zebrały się wody; stanęły jako kupa ciekące wody, zsiadły się otchłani w pośród morza.
9 Mówił nieprzyjaciel: Będę gonił, dogonię; będę dzielił łupy; nasyci się ich dusza moja, dobędę miecza mojego, wygładzi je ręka moja.
10 Wionąłeś wiatrem twym, okryło je morze; połknieni są jako ołów w wodach gwałtownych.
11 Któż podobny tobie między bogami, Panie? któż jako ty wielmożny w świątobliwości, straszliwy w chwale, czyniący cuda?
12 Wyciągnąłeś prawicę twoję, pożarła je ziemia.
13 Prowadzisz w miłosierdziu twojem ten lud, któryś odkupił; poprowadzisz w możności twej do mieszkania świątobliwości twojej.
14 Usłyszą narodowie, zadrżą; boleść zdejmie obywatele Filistyńskie.
15 Tedy się polękają książęta Edomskie, mocarze Moabskie strach zdejmie; struchleją wszyscy obywatele Chananejscy.
16 Padnie na nie strach i lękanie; od wielkości ramienia twego umilkną jako kamień, aż przejdzie lud twój Panie, aż przejdzie lud ten, któregoś sobie nabył.
17 Wprowadzisz je, i wszczepisz je na górze dziedzictwa twego, na miejscu, któreś ku mieszkaniu twemu sprawił, Panie; w świątnicy, Panie, którą umocnią ręce twoje.
18 Pan królować będzie na wieki wieczne.
19 Bo weszły konie Faraonowe z wozami jego, i z jezdnymi jego w morze, a obrócił Pan na nie wody morskie; ale synowie Izraelscy szli po suszy środkiem morza.
20 Tedy Maryja, prorokini, siostra Aaronowa, wzięła bęben w rękę swoję, a wyszły wszystkie niewiasty za nią z bębnami i muzyką.
21 I mówiła do nich Maryja: Śpiewajcie Panu, albowiem możnie wywyższon jest; konia i jezdnego jego wrzucił do morza.
22 Potem ruszył Mojżesz Izraela od morza czerwonego, i weszli w puszczą Sur; a idąc trzy dni przez puszczą, nie znaleźli wody.
23 A gdy przyszli do Mara, nie mogli pić wód z Mara, bo gorzkie były; dlategoż nazwano imię onego miejsca Mara.
24 Tedy szemrał lud przeciw Mojżeszowi, mówiąc: Cóż będziemy pić?
25 I wołał (Mojżesz) do Pana; a ukazał mu Pan drzewo, które gdy wrzucił do wód, stały się słodkie wody. Tam mu ustawił prawa i sądy, i tam go kusił;
26 I rzekł: Będzieszli pilnie słuchał głosu Pana Boga twego, a co dobrego w oczach jego czynić będziesz, i nakłonisz uszy ku przykazaniom jego, strzegąc wszystkich ustaw jego, żadnej niemocy, którąm dopuścił na Egipt, nie dopuszczę na cię; bom Ja Pan, który cię leczę.
27 I przyszli do Elim, gdzie było dwanaście źródeł wód, i siedmdziesiąt palm; i położyli się tam obozem nad wodami.
16,1 Ruszyli się potem z Elimu, i przyszło wszystko mnóstwo synów Izraelskich na puszczą Zyn, która leży między Elim i między Synaj, piętnastego dnia miesiąca wtórego po wyjściu ich z ziemi Egipskiej.
2 I szemrało wszystko zgromadzenie synów Izraelskich przeciw Mojżeszowi i przeciw Aaronowi na puszczy.
3 A mówili do nich synowie Izraelscy: Obyśmy byli pomarli od ręki Pańskiej w ziemi Egipskiej, gdyśmy siadali nad garncy mięsa, gdyśmy się najadali chleba do sytości; bo teraz wywiedliście nas na tę puszczą, abyście pomorzyli to wszystko mnóstwo głodem.
4 Tedy rzekł Pan do Mojżesza: Oto, Ja, spuszczę wam, jako deszcz chleb z nieba, i będzie wychodził lud, a będzie zbierał, coby dość było na każdy dzień, abym go doświadczył, będzieli chodził w zakonie moim, czyli nie.
5 Ale dnia szóstego nagotują to, co przyniosą, a będzie tyle dwoje niż co zbierać zwykli na każdy dzień.
6 I mówił Mojżesz i Aaron do wszystkich synów Izraelskich: W wieczór poznacie, iż Pan wywiódł was z ziemi Egipskiej;
7 A rano oglądacie chwałę Pańską; bo usłyszał szemrania wasze przeciw Panu. A my co jesteśmy, iż szemrzecie przeciwko nam?
8 I rzekł Mojżesz: Da wam Pan, w wieczór mięso do jedzenia, a chleb rano do nasycenia; bo usłyszał Pan szemrania wasze, któremi szemrzecie przeciw jemu. A my co jesteśmy? Nie przeciwko nam są szemrania wasze, ale przeciwko Panu.
9 I rzekł Mojżesz do Aarona: Mów do wszystkiego zgromadzenia synów Izraelskich: Przystąpcie przed obliczność Pańską; bo usłyszał szemranie wasze.
10 I stało się, gdy mówił Aaron do wszystkiego zgromadzenia synów Izraelskich, że spojrzeli ku puszczy, a oto, chwała Pańska ukazała się w obłoku.
11 Zatem rzekł Pan do Mojżesza, mówiąc:
12 Usłyszałem szemranie synów Izraelskich; rzeczże do nich, mówiąc: Między dwoma wieczorami będziecie jeść mięso, a rano nasyceni będziecie chlebem, i poznacie, żem Ja Pan, Bóg wasz.
13 Stało się tedy wieczór, że się zleciały przepiórki, a okryły obóz, a rano rosa leżała około obozu;
14 A gdy przestała padać rosa, oto, ukazało się na puszczy coś drobnego, okrągłego drobnego jako szron na ziemi.
15 Co gdy ujrzeli synowie Izraelscy, mówili jeden do drugiego: Man hu? bo nie wiedzieli, co było. I rzekł Mojżesz do nich: Tenci jest chleb, który wam dał Pan ku jedzeniu.
16 Toć jest, co rozkazał Pan: Zbierajcie z niego każdy, ile trzeba ku jedzeniu, po mierze Gomer na osobę, według liczby dusz waszych; każdy na tych, którzy są w namiocie jego, zbierajcie.
17 I uczynili tak synowie Izraelscy, i zbierali jedni więcej, drudzy mniej.
18 I mierzyli w Gomer, i nie zbywało temu, co więcej nazbierał, ani nie dostawało temu, co mniej; każdy według tego, co mógł zjeść, nazbierał.
19 Mówił też Mojżesz do nich: Żaden niech nie zostawia z niego aż do zarania.
20 Jednak nie usłuchali Mojżesza; ale zostawili z niego niektórzy aż do poranku, i obróciło się w robaki, i zśmierdło się; i rozgniewał się na nie Mojżesz.
21 A zbierali to na każdy dzień rano, każdy według tego, co mógł zjeść; a gdy się zagrzało słońce, tedy ono topniało.
22 A gdy było dnia szóstego, zbierali chleb w dwójnasób, po dwu Gomer na każdego. I zeszły się wszystkie książęta zgromadzenia, oznajmując to Mojżeszowi.
23 Który im rzekł: Toć jest, co mówił Pan: Odpocznienie sabbatu świętego Panu jutro będzie; co macie piec, pieczcie, a co macie warzyć, warzcie, a cokolwiek zbędzie, zostawcie sobie, a zachowajcie do jutra.
24 Zostawiali tedy ono na jutro, jako był rozkazał Mojżesz; a nie zśmierdło się, i robak nie był w niem.
25 I mówił Mojżesz: Jedzcież to dziś, bo dziś sabbat Panu; dziś nie znajdziecie tego na polu.
26 Przez sześć dni zbierać to będziecie, a dnia siódmego sabbat; nie będzie weń manny.
27 I stało się dnia siódmego, wyszli niektórzy z ludu, aby zbierali; ale nie znaleźli.
28 Tedy rzekł Pan do Mojżesza: I pókiż nie będziecie chcieli przestrzegać przykazań moich i zakonu mego?
29 Patrzcie, iż wam Pan dał sabbat, dlatego w dzień szósty daje wam chleb na dwa dni; zostawajcie każdy na miejscu swem, niech nie wychodzi żaden z miejsca swego w dzień siódmy.
30 I odpoczywał lud dnia siódmego.
31 I nazwał dom Izraelski imię onego pokarmu Man, który był jako nasienie koryjandrowe, biały, a smak jego jako placki z miodem.
32 Mówił też Mojżesz: Tak rozkazał Pan: Napełnij Gomer z niego na chowanie w narodziech waszych, aby widzieli chleb ten, którymem was karmił na puszczy, gdym was wywiódł z ziemi Egipskiej.
33 Rzekł zatem Mojżesz do Aarona: Weźmij wiadro jedno, a nasyp w nie pełen Gomer manny, a postaw je przed Panem na chowanie do narodów waszych.
34 Jako przykazał Pan Mojżeszowi, tak postawił je Aaron przed świadectwem na chowanie.
35 A synowie Izraelscy jedli mannę przez czterdzieści lat, aż przyszli do ziemi mieszkania; mannę jedli, aż przyszli do granic ziemi Chananejskiej.
36 A Gomer jest dziesiąta część miary Efa.
17,1 Ruszyło się tedy wszystko mnóstwo synów Izraelskich z puszczy Zyn stanowiskami swemi, według rozkazania Pańskiego, i położyli się obozem w Rafidym, gdzie wody nie było, aby pił lud.
2 Przetoż swarzył się lud z Mojżeszem, mówiąc: Dajcie nam wody, abyśmy pili. Którym odpowiedział Mojżesz: Cóż się swarzycie ze mną? a czemu kusicie Pana?
3 I pragnął tam lud wody, a szemrał przeciwko Mojżeszowi, mówiąc: Po cóżeś nas wywiódł z Egiptu, abyś pomorzył mnie, i syny moje, i bydło moje pragnieniem?
4 Zawołał tedy Mojżesz do Pana, mówiąc: Cóż mam czynić ludowi temu? blisko tego, że mię ukamionują.
5 I rzekł Pan do Mojżesza: Idź przed ludem, a weźmij z sobą niektóre z starszych Izraelskich; laskę też twoję którąś uderzył w rzekę, weźmij w rękę twoję, a idź.
6 Oto, Ja stanę przed tobą tam na skale w Horeb, i uderzysz w skałę, a wynijdą z niej wody, które będzie pił lud. I uczynił tak Mojżesz przed oczyma starszych Izraelskich.
7 I nazwał imię onego miejsca Masa i Meryba, dla swarów synów Izraelskich, a iż kusili Pana mówiąc: I jestże Pan między nami czyli nie?
8 Tedy przyciągnął Amalek, aby walczył z Izraelem w Rafidym.
9 I rzekł Mojżesz do Jozuego: Wybierz nam męże, a wyszedłszy, stocz bitwę z Amalekity: a jutro stanę na wierzchu pagórka, mając laskę Bożą w ręce mojej.
10 I uczynił Jozue, jako mu rozkazał Mojżesz, i stoczył bitwę z Amalekiem; a Mojżesz, Aaron i Chur wstąpili na wierzch pagórka.
11 A gdy podnosił Mojżesz rękę swoję, przemagał Izrael; a gdy opuszczał rękę swoję, przemagał Amalek.
12 Ale ręce Mojżeszowe ociężały były; wziąwszy tedy kamień, podłożyli podeń, i usiadł na nim; a Aaron, i Chur podpierali ręce jego, jeden z jednej, drugi z drugiej strony; i nie ustały ręce jego aż do zajścia słońca.
13 Tedy poraził Jozue Amaleka i lud jegoż ostrzem miecza.
14 Potem rzekł Pan do Mojżesza: Wpisz to dla pamięci w księgi, a włóż to w uszy Jozuego, że pewnie wygładzę pamiątkę Amaleka pod niebem.
15 I zbudował Mojżesz ołtarz, a nazwał imię jego: Pan chorągiew moja;
16 Bo rzekł: Iż ręka stolicy Pańskiej, i wojna Pańska, będzie przeciwko Amalekowi od rodzaju do rodzaju.