Powrót

 na Szabbat

21 Kislew 5765

 

4 grudnia 2004


9. Vayeshev (I mieszkał) 1 Mojż. 37:1-40:23

• Rodzaje Jakubowe • Sny Józefa • Sprzedanie brata do Egiptu •
Juda u Odolamitów • Narodziny synów Tamar • Józef u Potyfara •
Józef w więzieniu • Józef objaśnia sny piekarza i podczaszego •


W czterech miejscach Tory (pięciu ksiąg Mojżeszowych) relacja przerywana, lub może raczej wprowadzana, bywa przez dwa słowa „Ele Toldoth”, czyli „Teć [są] rodzaje” lub „Teć [są] pokolenia”. „Teć są zrodzenia niebios, i ziemi, gdy były stworzone, dnia, którego uczynił Pan Bóg ziemię i niebo.” (1 Mojż. 2:4), „Teć są rodzaje Noego” (1 Mojż. 6:9), „Teć są rodzaje Semowe” (1 Mojż. 11:10) i po raz czwarty w miejscu, od którego rozpoczniemy czytanie tego tygodnia: „Teć są pokolenia Jakóbowe” (1 Mojż. 37:2). Jednak, ku naszemu zdumieniu, tylko w jednym przypadku (pokoleń Sema) znajdziemy po tych słowach tak naprawdę genealogię rodu, o którym mowa. Słowa „Ele Toldoth” znaczą jakby początek pewnej epoki, wyznaczają punkty podziału historii od ogrodu Eden aż do góry Synaj. Dwadzieścia sześć pokoleń od Adama do Mojżesza, które stanowią swoisty podpis Pana Boga pod historią rozgrywającą się między Jego smutnym odejściem z ogrodu Eden i triumfalnym powrotem na Górę Synaj.

Imię Boże składa się z czterech liter o wartościach liczbowych J (10), H (5), W (6) i H (5), których łączna wartość wynosi 26 lub 10 (J) + 16 (H+W+H). Pokoleń od Adama do Mojżesza było również 26. Dziesięć do potopu i szesnaście po potopie. Historia do potopu, to dzieje stworzenia nieba i ziemi. Po potopie rozpoczyna się historia synów Noego. Do Pelega, przez 5 pokoleń ziemia była jednej mowy i języka. Od Regu, syna Pelega rozpoczynają się sześciopokoleniowe dzieje rozproszenia spod wieży Babel. A od Jakuba rozpoczynają się chwalebne dzieje ostatnich pięciu pokoleń, które doprowadzą historię zbawienia do Góry Synaj -- w sumie Imię Boże wyrażone liczbami czerech składających się na nie liter.

Historia, której czytanie wprowadzone zostanie stwierdzeniem: „Teć są pokolenia Jakóbowe”, zaczyna się od snów siedemnastoletniego Józefa, snów które sprowadzają na niego gniew braci i sprzedanie do Egiptu. Dzieje ostatniej litery Bożego Imienia zaczynają się od tragicznego gwałtu na ojcowskiej miłości Jakóba. Dzieje ostatniej piątki pokoleń znaczone są niewolnictwem, więzieniem, wyzyskiem, począwszy od sprzedania Józefa a skończywszy na niewolniczej pracy dwudziestego szóstego pokolenia Mojżesza. Historia niby smutna, ale jakby owiana optymistycznym duchem wysiłku „ostatniej prostej” wiodącej wprost do mety na Synaju. Józefa sny o potędze - choć ich spełnienie wydaje się na razie tak odległe, jak owe gwiazdy z jego snów - zapowiadają mimo wszystko spełnienie marzeń Abrahama. To właśnie w Józefie i jego synach zrodzonych z egipskiej księżniczki rozpocznie się historia następnego pokolenia dziedziców obietnicy, pokolenia, które już nie będzie wchodziło z Bogiem w osobiste przemierze wiary, ale zbiorowo stanie jako milionowy naród pod górą spotkania z Bogiem.

I jakby wpleciony w przepiękną historię umiłowanego syna Jakuba pojawia się wątek Judy i dzielnej żony jego synów, a potem i matki jego własnych synów, dziedziców obietnicy o wyjściu królów z biódr Abrahama. Tamar, kobieta wzgardzona, skazana na śmierć za rzekome przewinienie, staje się prawzorem matki Jeszuy, obiecanego Szilo, któremu oddane zostało posłuszeństwo narodów. A Józef? Czy jego historia nie przypomina losów Mesjasza z Nazaretu. Ale o tym w następnych „odcinkach”.


9. Vayeshev (I mieszkał) 1 Mojż. 37:1-40:23

Tekst w tłumaczeniu Biblii Gdańskiej

37,1 I mieszkał Jakób w ziemi, gdzie przychodniem był ojciec jego, w ziemi Chananejskiej.
2 Teć są pokolenia Jakóbowe: Józef, gdy miał siedemnaście lat, pasł z bracią swoją trzody, (będąc pacholęciem), z synami Bali, i z synami Zelfy, żon ojca swego; i odnosił Józef sławę ich złą do ojca ich.
3 A Izrael miłował Józefa nad wszystkie syny swe, iż mu się był w starości jego urodził, i sprawił mu suknią rozmaitych farb.
4 A widząc bracia jego, że go miłował ojciec ich nad wszystkę bracią jego, nienawidzili go, i nie mogli nic łaskawie z nim mówić.
5 I śnił się Józefowi sen, a gdy go powiedział braci swej, tem go więcej mieli w nienawiści.
6 Bo rzekł do nich: Słuchajcie proszę snu tego, który mi się śnił.
7 Otośmy wiązali snopy na polu, a oto, wstawszy snop mój stanął, a około niego stojące snopy wasze kłaniały się snopowi mojemu.
8 I odpowiedzieli mu bracia jego: Izali królować będziesz nad nami? i panować nam będziesz? stądże go jeszcze mieli w większej nienawiści, dla snów jego, i dla słów jego.
9 Śnił mu się też jeszcze drugi sen, i powiedział go braci swej, mówiąc: Oto mi się znowu śnił sen: A oto słońce i miesiąc, i jedenaście gwiazd kłaniało mi się.
10 I powiedział ojcu swemu i braci swej, i gromił go ojciec jego i mówił mu: Cóż to za sen, coć się śnił? Izali przyjdziemy, ja i matka twoja z bracią twoją, abyśmyć się kłaniali aż do ziemi.
11 I nienawidzili go bracia jego; ale ojciec jego pilnie uważał tę rzecz.
12 I odeszli bracia jego, aby paśli trzody ojca swego w Sychem.
13 Tedy rzekł Izrael do Józefa: Izali bracia twoi nie pasą w Sychem? pójdźże, a poślę cię do nich; a on odpowiedział: Otom ja.
14 Rzekł mu tedy: Idźże teraz, a dowiedz się, jako się mają bracia twoi, i co się dzieje z trzodami, i dasz mi znać. Wysłał go tedy z doliny Hebron, i przyszedł do Sychem.
15 I nadszedł go niektóry mąż, a on się błąkał po polu; i pytał go mąż on mówiąc:
16 Czegóż szukasz? A on odpowiedział: Braci mojej szukam; powiedz mi proszę, gdzie oni pasą.
17 Tedy rzekł on człowiek: Odeszli stąd; bom słyszał, gdy mówili: Pójdźmy do Dotain. I szedł Józef za bracią swoją, a znalazł je w Dotain.
18 I ujrzeli go z daleka, a pierwej niż do nich przyszedł, radzili o nim, aby go zabili.
19 I mówili jeden do drugiego: Onoż mistrz on snów idzie.
20 Teraz tedy pójdźcie, a zabijmy go, i wrzućmy go w jaką studnią, a rzeczemy: Zły go zwierz pożarł; a tak obaczymy, na co mu wynijdą sny jego.
21 Co gdy usłyszał Ruben, chciał go wybawić z rąk ich, mówiąc: Nie zabijajmy go.
22 Nad to rzekł do nich Ruben: Nie wylewajcie krwi, ale wrzućcie go w tę studnią, która jest na puszczy, a ręki nie ściągajcie nań. A to mówił, aby go wybawił z rąk ich, i powrócił go ojcu swemu.
23 I stało się, gdy przyszedł Józef do braci swej, zewlekli Józefa z sukni jego, z sukni rozmaitych farb, którą miał na sobie.
24 A porwawszy go, wrzucili go w studnią, która studnia była czcza, i nie było w niej wody.
25 A usiadłszy, aby jedli chleb, podnieśli oczy swe, i ujrzeli, a oto poczet Ismaelitów, idących z Galaad; a wielbłądy ich niosły korzenie, i kadzidło, i myrrę, a szły, aby to zaniosły do Egiptu.
26 Tedy rzekł Judas do braci swej: Cóż za pożytek, choćbyśmy zabili brata naszego, i zataili krwi jego?
27 Pójdźcie, a przedajmy go Ismaelitom, a ręka nasza niech nie będzie na nim; brat bowiem nasz, i ciało nasze jest; i usłuchali go bracia jego.
28 A gdy mijali oni mężowie, Madyjańscy kupcy, tedy wyciągnęli, i wyjęli Józefa z studni, i sprzedali Józefa Ismaelitom za dwadzieścia srebrników, którzy zaprowadzili Józefa do Egiptu.
29 Tedy się wrócił Ruben do onej studni, a oto, już nie było Józefa w studni; i rozdarł szaty swoje.
30 A wróciwszy się do braci swej, rzekł: Pacholęcia nie masz, a ja dokąd? ja dokąd pójdę?
31 Tedy wzięli suknią Józefowe, i zabili kozła, a umaczali suknią we krwi.
32 I posłali onę suknią rozmaitych farb, aby ją zaniesiono do ojca jego, i rzekli: Tęś my znaleźli, poznajże teraz, jeźli to suknia syna twego, czyli nie
33 A poznawszy ją, rzekł: Suknia jest syna mego; zwierz zły pożarł go; koniecznie rozszarpany jest Józef.
34 Tedy rozdarłszy Jakób szaty swe, włożył wór na biodra swoje, żałując syna swego przez wiele dni.
35 I zeszli się wszyscy synowie jego, i wszystkie córki jego, aby go cieszyli, lecz nie dał się cieszyć, ale mówił: Zaprawdę w żałobie zstąpię za synem moim do grobu; i płakał go ojciec jego.
36 A Madyjańczycy sprzedali Józefa do Egiptu Potyfarowi, dworzaninowi Faraonowemu, hetmanowi żołnierstwa.
38,1 I stało się czasu onego, że Judas odszedł od braci swej, i wstąpił do niektórego męża Odolamickiego, którego imię było Chyra.
2 I ujrzał tam Judas córkę męża Chananejskiego, którego zwano Sua; a pojąwszy ją, wszedł do niej.
3 A ona począwszy porodziła syna, i nazwała imię jego Her.
4 Zasię począwszy porodziła syna, i nazwała imię jego Onan.
5 Nad to jeszcze począwszy urodziła syna, i nazwała imię jego Sela; a Judas był w Chezybie, gdy mu urodziła.
6 I dał Judas żonę Herowi pierworodnemu swemu, której imię było Tamar.
7 I był Her, pierworodny Judasów, zły w oczach Pańskich, i zabił go Pan.
8 Tedy rzekł Judas do Onana: Wnijdź do żony brata twego, a złącz się z nią prawem powinowactwa, i wzbudź nasienie bratu twemu.
9 Lecz wiedząc Onan, iż to potomstwo nie jemu być miało, gdy wchodził do żony brata swego, tracił z siebie nasienie na ziemię, aby nie wzbudził potomstwa bratu swemu.
10 I nie podobało się to Panu, co Onan czynił; przeto go też Pan zabił.
11 Zatem rzekł Judas do Tamary, niewiasty swej: Mieszkaj wdową w domu ojca twego, aż urośnie Sela, syn mój, bo rzekł: By on też snać nie umarł jako bracia jego. I odeszła Tamar, i mieszkała w domu ojca swego.
12 A gdy minęło wiele dni, umarła córka Suego, żona Judasowa; i pocieszywszy się Judas, szedł do tych, co strzygli owce jego, sam i Chyra, towarzysz jego, Odolamita, do Timnat.
13 I oznajmiono to Tamarze, mówiąc: Oto, świeker twój idzie do Timnat, aby strzygł owce swoje.
14 Która złożywszy z siebie szaty wdowieństwa swego, okryła się rąbkiem, i zatknęła się, i usiadła na rozstaniu drogi, która wiedzie do Timnat; bo widziała, że był urósł Sela, a ona nie była mu dana za żonę.
15 A ujrzawszy ją Judas, mniemał, że to nierządnica, bo zakryła była twarz swoję.
16 Tedy ustąpiwszy do niej z drogi, mówił: Proszę niech wnijdę do ciebie; albowiem nie wiedział, żeby jego synowa była. I rzekła: Cóż mi dasz, żebyś do mnie wszedł?
17 I odpowiedział: Poślęć koźlątko z trzody; a ona rzekła: Daszże mi zastaw, aż mi je przyślesz?
18 I rzekł: Cóż ci mam dać w zastaw? A ona odpowiedziała: Pierścień twój, i chustkę twoję, i laskę twoję, którą masz w ręce swej. Tedy jej dał, i wszedł do niej; a poczęła z niego.
19 A wstawszy odeszła, i złożywszy z siebie odzienie swoje, oblekła się w szaty wdowieństwa swego.
20 Potem posłał Judas koźlątko, przez rękę towarzysza swego Odolamitę, aby odebrał zastawę z ręki niewiasty onej; ale jej nie znalazł.
21 I pytał mężów miejsca onego, mówiąc: Gdzie jest nierządnica ona, która była na rozstaniu tej drogi? Którzy odpowiedzieli: Nie było tu nierządnicy.
22 Wrócił się tedy do Judasa, i rzekł: Nie znalazłem jej; lecz i mężowie miejsca onego powiedzieli: Nie było tu żadnej nierządnicy.
23 Tedy rzekł Judas: Niechże sobie ma ten zakład, abyśmy nie byli na wzgardę; otom posyłał to koźlątko, a tyś jej nie znalazł.
24 I stało się, jakoby po trzech miesiącach, powiedziano Judzie, mówiąc: Dopuściła się nierządu Tamar, synowa twoja, a oto, już brzemienna jest z nierządu. Tedy rzekł Judas: Wywiedźcie ją, aby była spalona.
25 A gdy była wywiedziona, posłała do świekra swego, mówiąc: Z męża, którego te rzeczy są, jestem brzemienna. Przy tem powiedziała: Poznaj proszę, czyj to pierścień, i chustka, i laska?
26 Tedy poznawszy to Judas rzekł: Sprawiedliwsza jest nad mię, ponieważem jej nie dał Seli, synowi memu; i więcej jej nie uznał.
27 I stało się, gdy przyszedł czas rodzenia jej, oto bliźnięta były w żywocie jej.
28 A gdy rodziła, wytknęło rękę jedno dziecię, którą ująwszy baba, uwiązała u ręki nić czerwoną mówiąc: Ten pierwej wynijdzie.
29 I stało się, gdy zasię wciągnęło rękę swoję, oto, wyszedł brat jego; i rzekła: Czemuś przerwał? na tobie niech będzie rozerwanie; i nazwała imię jego Fares.
30 A potem wyszedł brat jego, na którego ręce była nić czerwona; i nazwała imię jego Zera.
39,1 Tedy Józef był zawiedzion do Egiptu; i kupił go Potyfar, dworzanin Faraonów, hetman żołnierstwa, mąż Egipczanin, z ręki Ismaelitów, którzy go tam byli zawiedli.
2 I był Pan z Józefem, który był mężem szczęśliwie postępującym, a mieszkał w domu pana swego Egipczanina.
3 I baczył pan jego, że Pan był z nim, a iż wszystko co on czynił, Pan szczęścił w ręku jego.
4 I znalazł Józef łaskę w oczach jego, i służył mu; i przełożył go nad domem swym, a podał wszystko co miał, w ręce jego.
5 I stało się, gdy go przełożył nad domem swym, i nad wszystkiem, co miał, błogosławił Pan domowi Egipczanina dla Józefa; i było błogosławieństwo Pańskie nad wszystkiem, cokolwiek miał w domu i na polu.
6 Przetoż poruczył wszystko, co miał, w ręce Józefowe, i o niczem u siebie nie wiedział, tylko o chlebie, którego pożywał. A był Józef pięknej twarzy, i wdzięczny na wejrzeniu.
7 I stało się potem, iż obróciła żona pana jego oczy swoje na Józefa, i rzekła: Śpij ze mną.
8 Ale nie chciał: i rzekł do żony pana swego: Oto, pan mój nie wie, tak jako ja, co jest w domu jego; bo wszystko, co miał, podał w ręce moje.
9 I nie masz nikogo w domu tym nad mię przedniejszego, i nie wyjął mi nic z mocy, prócz ciebie, przeto żeś ty jest żona jego; jakoż bym tedy miał uczynić tę wielką złość, i grzeszyć przeciwko Bogu?
10 I stało się, gdy ona namawiała Józefa na każdy dzień, a on jej nie zezwalał, aby spał z nią, albo bywał z nią:
11 Tedy dnia niektórego, gdy wszedł do domu, dla odprawowania pracy swej, a nie było tam z domowników nikogo w domu;
12 Uchwyciła go za szatę jego, mówiąc: Śpij ze mną. Ale on zostawiwszy szatę swoję w ręku jej, uciekł, i wyszedł precz.
13 A gdy ona obaczyła, iż zostawił szatę swoję w ręku jej, a uciekł precz;
14 Tedy zawołała na czeladź domu swego, i rzekła do nich, mówiąc: Wejcie, wprowadził pan do nas męża Hebrejczyka, aby nas zelżył; albowiem wszedł do mnie, aby ze mną spał, ażem wołała głosem wielkim.
15 A gdy usłyszał, żem wyniosła głos mój, i zawołała, zostawiwszy szatę swoję u mnie, uciekł, i wyszedł precz.
16 I zatrzymała jego szatę u siebie, aż przyszedł pan jego do domu swego;
17 I rzekła do niego w te słowa, mówiąc: Wszedł do mnie sługa ten Hebrejczyk, któregoś przywiódł do nas, aby mię zelżył.
18 A gdym podniosła głos swój, i zawołała, tedy zostawił szatę swą u mnie, i uciekł precz.
19 I stało się, gdy usłyszał pan jego słowa żony swojej, które rzekła do niego, mówiąc: Tak mi uczynił sługa twój, rozgniewał się bardzo.
20 I wziął pan Józefa, a dał go do domu więzienia, tam, gdzie więźnie królewskie sadzano, i był tam w domu więzienia.
21 A Pan był z Józefem, i skłoniwszy ku niemu miłosierdzie, dał mu łaskę w oczach przełożonego nad domem więzienia.
22 Tedy przełożony nad domem więzienia, podał w moc Józefowi wszystkie więźnie, którzy byli w domu więzienia; a wszystko, co tam czynić mieli, to on sprawował.
23 A przełożony nad domem więzienia nie doglądał tego, czego mu się powierzył, dla tego iż Pan był z nim, a co on czynił, to Pan szczęścił.
40,1 I stało się potem, że coś przewinęli podczaszy króla Egipskiego, i piekarz przeciw panu swemu, królowi Egipskiemu.
2 I rozgniewał się Farao na obu dworzanów swoich, na przełożonego nad podczaszymi, i na przełożonego nad piekarzami.
3 A dał je do więzienia w dom hetmana żołnierzów, na miejsce, gdzie był Józef więźniem.
4 I oddał im hetman żołnierzów Józefa, i służył im; i byli przez niemały czas w więzieniu.
5 Tedy się onym obiema śnił sen, każdemu sen jego, jednejże nocy, każdemu według wykładu snu jego, podczaszemu i piekarzowi króla Egipskiego, którzy byli więźniami w domu więzienia.
6 A przyszedłszy do nich Józef rano, ujrzał je, a oto byli strwożeni.
7 I pytał dworzan Faraonowych, którzy byli z nim w więzieniu, w domu pana jego, mówiąc: Czemużeście dziś tak smutnej twarzy?
8 I odpowiedzieli mu: Śnił się nam sen, a nie masz kto by go wyłożył. Tedy rzekł do nich Józef: Izali nie Boże są wykłady? powiedzcie mi proszę.
9 A tak powiedział przełożony nad podczaszymi sen swój Józefowi, i rzekł mu: Śniło mi się, a oto winna macica przede mną,
10 A na winnej macicy były trzy gałązki, a ona jakoby pąki wypuszczała, a wychodził kwiat jej, i dostawały się jagody gron winnych.
11 A kubek Faraonów był w ręce mojej, wziąłem tedy jagody, i wytłaczałem je w kubek Faraonów, i podawałem kubek w ręce Faraonowe.
12 Tedy mu powiedział Józef: Ten jest wykład snu tego: Trzy gałązki, trzy dni są.
13 Po trzech dniach wywyższy Farao głowę twą, a przywróci cię do pierwszego urzędu, i będziesz podawał kubek Faraonowi do ręki jego, według zwyczaju pierwszego, gdyś był podczaszym jego.
14 Tylko wspomnij sobie na mię, gdy się będziesz miał dobrze, i uczyń proszę ze mną miłosierdzie, abyś wzmiankę uczynił o mnie przed Faraonem, i wybawił mię z domu tego;
15 Bo mię kradzieżą wzięto z ziemi Hebrejskiej, a do tego nicem tu nie uczynił, że mię wrzucono do tego więzienia.
16 A widząc przełożony nad piekarzami, iż dobrze wyłożył, rzekł do Józefa: Jam też we śnie moim widział, a oto, trzy kosze białe nad głową moją.
17 A w koszu najwyższym były wszelakie potrawy Faraonowe, roboty piekarskiej, a ptactwo jadło je z kosza, który był nad głową moją.
18 Tedy odpowiedział Józef, i rzekł: Tenci jest wykład jego: Trzy kosze, trzy dni są;
19 A po trzech dniach odejmie Farao głowę twoję od ciebie, i obwiesi cię na drzewie, a będzie ptactwo jadło ciało twoje z ciebie.
20 I stało się dnia trzeciego, dnia narodzenia Faraonowego, że uczynił ucztę na wszystkie sługi swe, i policzył głowę przełożonego nad podczaszymi, i głowę przełożonego nad piekarzami w poczet sług swoich.
21 I przywrócił przełożonego nad podczaszymi do podczastwa, aby podawał kubek do rąk Faraonowych.
22 A przełożonego nad piekarzami obwiesił, jako im był sen wyłożył Józef.
23 Jednak nie wspomniał przełożony nad podczaszymi na Józefa, ale go zapomniał.