Znów Nów - powitanie miesiąca Szewat 5765

Powrót do strony głównej

 
Ps. 1:1-3
 Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą bezbożnych Ani nie stoi na drodze grzeszników, Ani nie zasiada w gronie szyderców,
 Lecz ma upodobanie w zakonie Pana I zakon jego rozważa dniem i nocą.
Będzie on jak drzewo zasadzone nad strumieniami wód, Wydające swój owoc we właściwym czasie, Którego liść nie więdnie, A wszystko, co uczyni, powiedzie się.

Ps. 84:2-5
O, jak miłe są przybytki twoje, Panie Zastępów!
Dusza moja wzdycha i omdlewa z tęsknoty do przedsionków Pańskich. Serce moje i ciało woła radośnie do Boga żywego.
Nawet wróbel znalazł domek, A jaskółka gniazdo dla siebie, Gdzie składa pisklęta swoje: Tym są ołtarze twoje, Panie zastępów, Królu mój i Boże mój!
Błogosławieni, którzy w domu twoim mieszkają, Nieustannie ciebie chwalą! Sela

 

Po dramacie w Azji południowo-wschodniej...

 

 

Bojaźń Pana jest szkołą mądrości, a pokora poprzedza chwałę

Przyp. Salomonowe 15:33

 

Ukochani Przyjaciele Małego Ptaka!

Donoszę Wam, że wiem co chcę zawrzeć w swoim przymierzu z moim Ojcem i Panem - ja Mały Ptak - ja słaby i wątły - chcę mocować się z Bożym Aniołem jak Jakub - by Bóg wynagrodził wszystkich cichych i pokornych oraz poszkodowanych przez los, dotkniętych cierpieniem na skutek jakiegoś nieszczęścia lub poświęcenia się dla dobrej sprawy - by wynagrodził im ich ból i pokorę zwielokrotnionym błogosławieństwem - kilka razy zwielokrotnionym błogosławieństwem...

To zawieram w swoim Abrahamowo-Izaakowo-Jakubowym przymierzu z moim Bogiem - Stworzycielem i Panem małych ptaków

                                   mały Abraham

                                   mały Izaak

                                   mały Jakubek

                                   czyli Mały Ptak (Paweł Krajcer)

            Częstochowa,  grudzień 2004 roku, styczeń 2005 roku

 

Informacje kalendarzowe Małego Ptaka:

Nowy księżyc - 10 styczeń

Początek miesiaca Szewat - wtorek, 11 styczeń

15 Szewat - Święto Drzew - Nowy Rok Drzew

Owoc miesiąca

Podróż z Herodotem i Kapuścińskim przez... swoje myśli, życie, marzenia i - miejskie targowisko


W naszej rodzinie – nie wiem czy dobrze, czy źle, ale nie ma tradycji uroczystej kolacji w dniu 24 grudnia i uroczystego odpakowywania prezentów. Czasem moja siostra próbuje rodzinny marazm i lenistwo zmienić drobnymi upominkami, wręczanymi w tym dniu. Tak się stało i tego roku. Ja dostałem mały jogurt „Bakoma” i książkę, o której wszędzie teraz głośno - „Podróże z Herodotem”. Pomyślałem - na szczęście mam pogodne opowiadania Katarzyny Grocholi - i odłożyłem ją na bok . Gdyby podobnie Kapuściński pisał jak w „Autoportrecie reportera”- myślałem dalej - o sobie, ludzkiej wrażliwości, a tu pewnie pomieszanie siermiężnego wykładu historycznego z suchą publicystyką i zaangażowanym w opis obcych mi kultur i polityki reportażem – gdzież tam ja odnajdę siebie – własne marzenia, pełną pobożności i Pisma Świętego swoją wrażliwość...


Jednak wczoraj sięgnąłem mimo wszystko po książkę w białej okładce. I co znalazłem? Na przypadkowo otwartej stronie zacząłem czytać o dziesięcioletnim chłopcu, który w okupowanej, wynędzniałej Warszawie marzy o ... ciepłych butach za kilkaset złotych. Dzięki dziecięcej determinacji i życzliwemu sąsiadowi realizuje swoje marzenie. Dalej przeglądałem książkę i znajdowałem siebie rozmarzonego - jak autor widział i wyobrażał sobie Herodota - ciągle małego chłopca, który marzy o odpowiedziach na nurtujące go pytania, który chce przede wszystkim pisać, pisać, pisać...


Mimo, że książka tak bardzo mnie zachwyciła - nie umiem bezgranicznie poświęcić się lekturze - a poza tym czekały na mnie obowiązki - zakupy przed Sylwestrowym wieczorem, który spędzimy razem z przyjaciółmi przy chrupiących zapiekankach i być może kieliszku szampana...


Ruszyłem na pobliskie targowisko z bogactwem skojarzeń, myśli, uczuć, pytań. Mijając nieco upośledzonego człowieka - z mało kształtną twarzą i ugiętymi niezgrabnie nogami, mijając przygarbione sylwetki tylko kilkadziesiąt lat starszych ode mnie ludzi, myśląc o milionach pozbawionych domu i dziesiątkach tysięcy zabitych przez straszliwy kataklizm w Azji (kiedy ja ciszyłem się ciepłem i serdecznością przyjacielskiego domu i świątecznego stołu - tu w Polsce) - zadawałem tak bardzo dziecięce pytanie - dlaczego? Myślałem o dziecięcej wrażliwości przenikliwego historyka Herodota i chłopięcej ciekawości słynnego reportera - Ryszarda Kapuścińskiego. Z sercem entuzjasty i czytelnika Pisma Świętego – w kupowanych pieczarkach, sałacie, rzodkiewce, jogurtach i kefirach, pomarańczach i bananach odnajdywałem przebłyski obietnic o olśniewającym nieodkrytymi wciąż tajemnicami niebie, zapewnienia o nadziei na odnowioną ziemię. Obejmowałem myślą biblijne świadectwa o prawdzie, ukrytej w przymierzu Abrahamowym, mającym sprowadzić błogosławieństwo na ziemię i wszystkie narody, opowieść o błogosławionym patriarsze Jakubie - który swoim wysiłkiem, pracą, trudem - tyle osiągnął. W tłumie robiącym zakupy na ryneczku mimo woli moje oczy wychwytywały piękne kobiece twarze i sylwetki. Ile we mnie wdzięczności dla Boga za to mijające mnie w pośpiechu piękno... I jeszcze we mnie to trudne do wytłumaczenia marzenie o długowieczności. No i raczej zrozumiała męska ambicja – by pracą zarobić na swój byt, by być tak zdeterminowanym i wytrwałym w swych wysiłkach – jak Herodot, Kapuściński, Jakub...


By ufać i wierzyć w niosące mnie i ludziom błogosławieństwa – nowe niebiosa i nową ziemię, których nadejście zwiastują wypełniające się słowa Biblijnych przepowiedni...


Solidna siatka pamiętająca czasy naszego warsztatu kaletniczego pełna zakupów. Kto wie, bezpieczeństwo i radość z jaką realizuję swoje zadania, satysfakcjonujące zakupy, amatorska, małoptasia twórczość, sycące mnie wokół kobiece piękno i wrażliwość – może to Boże zapewnienie, a może nawet Jego przysięga – że wszyscy ubodzy duchem i doświadczeni przez los doznają kiedyś obfitego Bożego błogosławieństwa...


Mały Ptak


Częstochowa, 30 grudnia 2004 roku